Werdykt sędziów brzmiał 2:1 dla Meksykanina. Zwycięstwo przyznali mu sędziowie z USA i Kanady. Wygraną Michalczewskiego, który od lat mieszka w Niemczech, widział jedynie sędzia niemiecki.
Po dwóch wyrównanych rundach, w połowie trzeciej silny lewy prosty Michalczewskiego trafił w szczękę Gonzalesa. "Tiger" jednak nie ponowił ataku, a Gonzales szybko doszedł do siebie i jeszcze w końcówce zdołał wyprowadzić dwa celne sierpowe ciosy.
Michalczewski do ostatniego gongu szukał okazji do nokautu, który zapewniłby mu 49 zwycięstwo z rzędu w karierze. Tym samym wyrównałby rekord legendarnego Rocky Marciano, który w latach 1947-55 wygrał 49 walk i odszedł w glorii niezwyciężonego. Jednak Gonzales nie popełnił błędu, nie opuścił gardy, i sam atakował. "Walczyłem jak prawdziwy Meksykanin" - powiedział po walce.
Komentatorzy podkreślają, że 35-letni Michalczewski stracił ostatnio szybkość, wytrzymałość i siłę ciosu. Widać to już było w dwóch ostatnich walkach – z Richardem Hallem i Derrickiem Harmonem – które wygrał co prawda na punkty, ale wyszedł z nich potężnie poobijany.
"Jest za wcześnie, by mówić o tym, czy nadal będę walczyć" - powiedział po walce "Tiger".
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.