Generał Czesław Piątas, który ma złożyć ministrowi obrony szczegółowe wyjaśnienia w tej sprawie, powiedział że winni są przede wszystkim żołnierze i dowódcy w Iraku.
"Nasi żołnierze błędnie ocenili, nie skonsultowali i nie potwierdzili z odpowiednimi instytucjami w kraju podanych informacji nt. roku produkcji rakiet", mówił gen. Piątas, dodając, że wojskowi w Iraku "działali pod presją czasu".
Teraz, w przypadku znalezienia broni i sprzętu wojskowego, polscy żołnierze mają konsultować się z państwami, które były producentami. Szef Sztabu Generalnego zapowiedział też konsekwencje dyscyplinarne wobec winnych zamieszania.
Kilka godzin później MON wydał oświadczenie, w którym informuje, że rzecznik Wielonarodowej Dywizji w Iraku mjr Andrzej Wiatrowski został wezwany do Polski "na konsultacje". Podano też, że minister polecił rzecznikowi prasowemu resortu obrony, pułkownikowi Eugeniuszowi Mleczakowi, by nie wypowiadał się w sprawie rakiet.
Podana w piątek przez rzecznika MON informacja o tym, że znalezione w polskiej strefie rakiety przeciwlotnicze Roland pochodzą z 2003 roku, wywołała ostrą reakcję Francji.
Przepraszać musieli polski premier i minister obrony. Teraz Leszek Miller mówi, że sprawa jest już zamknięta. Odrzuca też możliwość dymisji ministra obrony Jerzego Szmajdzińskiego. Minister ma tylko przygotować raport w sprawie informacji o rakietach znalezionych w Iraku.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.