"Straciliśmy człowieka, który nie był koniunkturalistą, doskonale zorientowanego w dziedzinie ochrony zdrowia", powiedział Polskiej Agencji Prasowej minister zdrowia Leszek Sikorski.
Mówił też, że nie był w sporze z Tokarczykiem i przypomniał, że przeszedł on dwie trudne operacje i był chory.
Z kolei były minister zdrowia Marek Balicki uznał śmierć szefa NFZ za "wielki dramat". Dodał, że Tokarczyk krótko był prezesem Funduszu, bo wkrótce po objęciu funkcji zachorował. "To wszystko co działo się w NFZ, działo się w pewnym sensie poza nim", mówił w wywiadzie dla PAP.
Śmierć Tokarczyka zbiegła się z konfliktem między Ministerstwem Zdrowia a Narodowym Funduszem Zdrowia. Chodziło o plan finansowy NFZ na 2004 r. W czwartek do dymisji podał się wiceprezes ds. medycznych Funduszu. Jak twierdziła rzeczniczka NFZ, nie podobał mu się "nadany przez ministra finansów" plan finansowy.
Jednocześnie dyrektorzy oddziałów wojewódzkich Funduszu wystosowali oświadczenie, w którym napisali, że "przedłożony przez ministra zdrowia plan finansowy jest wadliwy pod względem struktury i niespójny z jednolitymi zasadami kontraktowania świadczeń zdrowotnych".
Minister zdrowia na specjalnej konferencji prasowej odpowiadał na zarzuty. Jednocześnie podkreślał, że nie toczy jakiegokolwiek sporu z samym szefem Funduszu.
Ciało Macieja Tokarczyka znalazła w sobotę ok. 15.00 żona. Zwłoki znajdowały się na posesji rodzinnego domu koło Olsztyna. Leżały na boku, a między nogami znajdował się sztucer myśliwski Winchester. Prokuratura uznała, że "na 99 procent" śmierć była wynikiem samobójstwa
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.