Dziennikarze obrażeni, Michnik zdenerwowany

Michnik ostro skarcił telewizję TVN za ujawnienie protokołu jego przesłuchania w prokuraturze, gdy na wiele pytań odmówił odpowiedzi zasłaniając się tajemnicą dziennikarską. Wyraźnie tracąc panowanie nad sobą, naczelny "Wyborczej" skarcił też dziennikarkę prowadzącą z nim wywiad Katarzynę Kolendę-Zaleską - za to, że wypytuje go o ujawniony już protokół. Zapis rozmowy dostępny jest w internecie, opublikowała go także "Rzeczpospolita".

W felietonie w swej gazecie Michnik podtrzymał swoje stanowisko dodając, że mu przykro, iż się zdenerwował. "(...) "Przeciek" z moich zeznań i fakt przekazania protokołu dziennikarzom, co musiał zrobić ktoś z komisji śledczej lub ktoś z prokuratury, uznałem za formę dorabiania mi gęby i urabiania opinii publicznej na krótko przed moim kolejnym przesłuchaniem przez komisję. To ta polityczna zagrywka tak mnie zdenerwowała, co niefortunnie skrupiło się na dziennikarzach z TVN i Katarzynie Kolendzie-Zaleskiej. Przykro mi, że tak się stało" – napisał Adam Michnik.

Dezaprobatę wobec słów Michnika wyraził Jan Rokita (PO), o którym szef GW twierdzi, że podczas przesłuchań komisji "go flekuje". "Moje słowa nie są dla nikogo obraźliwe" – mówi Rokita. Koledze z komisji śledczej wtórował Jerzy Szteliga z SLD. "Współczuję pani redaktor (Kolendzie-Zaleskiej - red.), że została tak sponiewierana, dziennikarka przez dziennikarza" – powiedział Szteliga.

Założyciel Obserwatorium Wolności Mediów Andrzej Goszczyński powiedział, że zgadza się z Michnikiem, iż dziennikarz musi mieć ważny powód, by ujawnić informacje objęte tajemnicą, ale – dodaje - "w tym wypadku taki powód był".

Naczelny GW w przyszłym tygodniu ma ponownie stawić się przed sejmową komisją śledczą by złożyć zeznania. Zdaniem niektórych członków komisji, jest on tym świadkiem, który może zdemaskować "grupę trzymającą władzę".