W 2002 r. Wilson został wysłany z misją do Nigru, by sprawdzić doniesienia, jakoby Saddam Husajn próbował kupić tam uran do produkcji broni nuklearnej. Jego raport stwierdzał, że nie ma na to żadnych dowodów. Tymczasem w styczniu prezydent Bush powołał się na tego rodzaju zagrożenie ze strony Husajna. Wilson pytał później publicznie dlaczego jego raport został zignorowany. Biały Dom musiał się z tych oskarżeń wycofać.
Według dziennikarzy "Washington Post", przedstawiciele Białego Domu ujawniając w lipcu fakt, iż Valerie Wilson jest agentką CIA, ukarali Wilsona za stanowisko w sprawie Iraku. Sam Wilson oświadczył, że czterech dziennikarzy powiedziało mu, iż przedstawiciele Białego Domu zachęcali ich do ujawnienia informacji o jego żonie. Oświadczył, że jeśli jest to prawda, to działania Białego Domu były – jak się wyraził - nikczemne i podłe.
Rzecznik Białego Domu Scott McClellan zdecydowanie zaprzeczył oskarżeniom: "To nie są metody, jakich używa Biały Dom". Wyraził przekonanie, że ten, kto ujawnił informację dotyczącą żony Wilsona powinien ponieść karę. Zaprzeczył, by związek ze sprawą miał - co zasugerowano - polityczny doradca Busha, Karl Rove.
W amerykańskim prawie ujawnienie nazwiska agenta jest poważnym przestępstwem. Sprawę bada Departament Sprawiedliwości.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.