Brytyjska gospodarka zaczęła częściowo wychodzić z zamknięcia już na początku nowego roku, a całkowicie wiosną okazało się wtedy, że brakuje rąk do pracy, zwłaszcza w hotelarstwie, przetwórstwie żywności i logistyce, o czym brytyjskie firmy wielokrotnie informowały rząd.
Zdesperowani pracodawcy kusili kierowców ciężarówek dodatkową premią w wysokości 5 tys. funtów za samo podpisanie umowy o pracę, niestety na nic się to zdało. Zdaniem Confederation of British Industry, przedstawiciele najbardziej poszukiwanych obecnie grup zawodowych – kierowcy, spawacze, rzeźnicy, murarze, powinni mieć ułatwiony dostęp do wiz pracowniczych.
Tymczasem rząd zaproponował przedsiębiorcom, aby szkolili pracowników, tworząc tym samym nową brytyjską kadrę, która zasili w przyszłości rodzime firmy bez konieczności wprowadzania zmian w przepisach imigracyjnych. CBI szacuje, że przystosowanie do nowego zawodu, nie mówiąc już o nauce fachu od podstaw, zajmuje średnio dwa lata. Dodatkowo przepisy określające to, które rodzaje szkoleń mogą być dotowane w ramach rządowego programu praktyk, są restrykcyjne.
„Rząd obiecywał, że nowy system imigracyjny, będzie traktował priorytetowo osoby posiadające wiedzę i umiejętności poszukiwane na brytyjskim rynku pracy. To co prezentuje obecnie, to zaprzeczenie tych słów”, stwierdził Tony Danker z CBI.
Downing Street pozostaje jednak głuche na argumenty pracodawców, zamiast rozważyć możliwość złagodzenia prawa, zachęca brytyjskie firmy do podniesienia wynagrodzeń i polepszenia warunków pracy w celu zdobycia nowych fachowców.
Tygodnik Cooltura
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.