– Polacy muszą sobie uświadomić, że to nie z powodu samego koronawirusa, ale z powodu koronawirusa nałożonego na sytuację smogową w roku ubiegłym umarła największa liczba osób od czasu II wojny światowej. Przyczyniło się to też do zmniejszenia dzietności, przez co w Polsce ubyło w ubiegłym roku 120 tys. ludzi. To jedno, duże miasto na mapie Polski, nasza populacja wyraźnie się zmniejszyła – wyjaśnia przewodniczący i inicjator Koalicji Lekarzy i Naukowców na Rzecz Czystego Powietrza.
Do tych statystyk przyczyniły się koronawirus i niewydolność systemu ochrony zdrowia, ale jeszcze przed pandemią Ministerstwo Zdrowia szacowało, że rokrocznie smog zabija w Polsce ok. 67 tys. osób. Jak podkreśla pulmunolog, w trakcie pandemii ma on szczególnie fatalne skutki. Nie tylko przyczynia się do zgonów i chorób wywołanych złą jakością powietrza, ale też sprzyja przenoszeniu nowego wirusa.
– Wiedzieliśmy o tym już przed pandemią. Wcześniejsze badania od dawna pokazywały, że w okresie wzrostu zanieczyszczeń powietrza, czyli w okresie grzewczym, wzrasta liczba przeziębień i infekcji wirusowych i bakteryjnych – podkreśla dr hab. n. med. Tadeusz Zielonka.
Stowarzyszenie Miasto Jest Nasze, które koordynuje Warszawski Alarm Smogowy, już w marcu przytaczało dane naukowców z Włoch, pogrążonych w pierwszej fali pandemii, z których wynikało, że zawarte w smogu pyły zawieszone PM2.5 i PM10 w odpowiednich warunkach pozwalają nowemu wirusowi pozostawać w powietrzu od kilku godzin do nawet kilku dni. Naukowcy zaobserwowali też, że istnieje wykładnicza korelacja między przypadkami infekcji COVID-19 a stężeniem pyłów PM10 i PM2.5
– Bakterie i wirusy do rozwoju nie potrzebują chłodu, wręcz odwrotnie – wolą cieplejsze temperatury, aby się dobrze rozwijać. Dlaczego zatem w okresie grzewczym mamy więcej infekcji? Otóż dlatego, że jesteśmy słabsi, broniąc się przed inwazją z zewnątrz w postaci smogu i zanieczyszczeń powietrza. Te zanieczyszczenia pyłowe odgrywają podwójną rolę: z jednej strony drażnią i uszkadzają nasz nabłonek oddechowy, a każda taka uszkodzona struktura jest bardziej podatna na wniknięcie bakterii i wirusa. Po drugie – pyły, które penetrują do pęcherzyków płucnych, są olbrzymie w stosunku do cząsteczki bakterii czy wirusa, więc one się na tych pyłach osadzają. Można powiedzieć, że pyły są taksówką, którą bakterie i wirusy wjeżdżają do naszego organizmu. Nie zdajemy sobie sprawy, że jeżeli tych pyłów nie byłoby w powietrzu, wirus nie miałby na czym osiąść – wyjaśnia pulmunolog.
//r/