Wszystkie potrawy na mnie patrzyły
„Biuletyn Migracyjny” podaje, że na kontynencie australijskim mieszka ponad 52,2 tys. osób pochodzenia polskiego. Przeważająca część, bo aż 70 proc. diaspory posługuje się językiem polskim. Wśród badanych jest m.in. rodzina Bartka i Julii. On - przedsiębiorca, ona - nauczycielka. Julia poznała męża w Polsce. Wpadli na siebie w jednej z warszawskich kawiarni. Bartek w wieku 10 lat wyprowadził się wraz z rodzicami do Adelajdy. Do Polski przyjechał po studiach w USA i Berlinie. Chciał wrócić wspomnieniami do rodzinnego Legionowa. Nad Wisłą założył rodzinę.
— Z żoną mieszkaliśmy w Polsce 12 lat. W tym czasie pojawiła się nasza córka - Magda, a trzy lata przed powrotem do Australii - syn Michał. Przeprowadzkę zaproponowałem ze względu na moich rodziców, którzy zostali w Adelajdzie. Julia zawsze chciała żyć za granicą. Dzieciaki szybko nauczyły się języka, z dziadkami rozmawiają po angielsku, a do Polski przyjeżdżamy bardzo rzadko. Odległość robi swoje, a teraz dochodzi sprawa pandemii, ale do Świąt bez śniegu przywykliśmy — opowiada 47-letni Bar-tek.
O ile dla Bartkowi Australia kojarzyła się z domem, to Julia musiała się zmierzyć ze sporym szokiem kulturowym. Polonia w regionie podtrzymuje tradycje, jednak dzieci mocniej związały się z krajowymi zwyczajami. Teraz są nastolatkami, Magda studiuje w Melbourne, a Michał przygotowuje się do A levels. Czy planują wrócić do Polski? 18-latka lubi polską Wigilię i śnieg, jednak swoją przyszłość wiąże z Australią. Syn pary z kolei rozważa składanie dokumentów na University of Technology w Sydney oraz… Politechnikę Warszawską.
— Początkowo polskość w naszym domu była marginalna. Z jednej strony bardzo chciałam, aby dzieci były świadome, skąd pochodzą, ale przeważył pragmatyzm. Czy żałuję? Przede wszystkim nie miałam takiej możliwości. Na początku lat 2000. nie było aż tylu materiałów do nauki języka czy poznawania historii. Obecnie jest tego sporo, więc zachęcam swoich znajomych, świeżo upieczonych rodziców, do korzystania z takich ułatwień. Teraz próbuję nieco nadrabiać. Na Święta staram się gotować „po polsku”, choć pamiętam moje pierwsze Boże Narodzenie. Ośmiornice, kalmary… wszystkie potrawy na mnie patrzyły [śmiech]. Dzieciaki są odważniejsze, bo czują się jak w domu — podkreśla Julia.
Tegoroczne Święta pod znakiem COVID-u będą wyjątkowe. Ograniczenia w przemieszczaniu się odczuli przede wszystkim Polacy mieszkający za granicą i ich rodziny w kraju. Zarówno wyzwania pandemii, jak i wychowania pociech w całkowicie nowej rzeczywistości odczuwają nie tylko rodzice, ale i same dzieci. Część z nich w te Święta nie zobaczy polskiego śniegu, lecz do Wigilii siądą, patrząc na te same gwiazdy, które będą górować nad Wisłą.
W artykule zmieniono imiona bohaterów
Mat. Pras.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.