A jak wygląda praca z zespołem naukowców?
Kierowanie zespołem naukowców jest dosyć złożone. Po pierwsze mój zespół w Anglii był dosyć mały. Miałem jednego studenta doktoranta, zaprzyjaźnioną badaczkę na Uniwersytecie w Surrey oraz kilku studentów magisterskich i licencjackich. Bardzo pomógł mi europejski grant na rozpoczęcie kariery naukowej, który dostałem po przeprowadzce ze Stanów Zjednoczonych. Mogłem dzięki niemu kupić komputer i narzędzia obliczeniowe, a przede wszystkim nawiązać kontakty z innymi naukowcami w Europie, co okazało się kluczowe. Pomagała mi też koleżanka, która jest filozofem w Edynburgu. To ona wymyśliła nazwę dla naszego materiału, Proteus. Kluczowy było też wsparcie od brytyjskiego Home Office, który był zainteresowany wynalezieniem materiału bardzo lekkiego, ale niemożliwego do przecięcia. Do tego wyzwania urząd zaprosił kilka uniwersytetów w Anglii. Pierwsze testy nad materiałem wykonaliśmy w 2016 roku w ramach projektu studenckiego. Potrzebowaliśmy kolejnych czterech lat, zanim mogliśmy dokładnie zbadać, jak materiał zatrzymuje ostrze.
Cztery lata?
Przy ograniczonych zasobach finansowych i ludzkich praca zajmuje więcej czasu. Jest tez to okres do zastanowienia i nabrania perspektywy oraz dystansu do wyników. W tym czasie wykonaliśmy tomografie komputerowe próbek, testy materiałowe na ściskanie, rozciąganie, przeanalizowaliśmy drobinki z nacięć, wykonaliśmy symulacje komputerowe, które oszacowały prędkość wibracji dysku oraz ich interakcje z kulkami ceramicznymi. Dużo czasu i wysiłku zajęło mi zrozumienie rozchodzenia się wibracji w obracającym się dysku szlifierki, które poruszają się po nim jak fale po morzu. Zależało mi, aby nasze wytłumaczenie działania mechanizmu było satysfakcjonujące. Pomimo ostatnich kilku lat pracy cały czas czuję niedosyt i myślę, że można by zrobić więcej i mieć większą pewność, jak dokładnie działa mechanizm naszego materiału.
Zmienię temat. Mieszkał Pan w Niemczech, Japonii i Stanach Zjednoczonych. Zamienił Pan Florydę na kraj, który ma kilkanaście określeń na deszcz. Dlaczego Wielka Brytania?
Zamieszkaliśmy tutaj dlatego, że Wielka Brytania jest bliżej Polski niż Stany Zjednoczone. Kiedy tutaj przyjechaliśmy w 2012 roku, nie potrzebowaliśmy wizy do pracy i byliśmy w Unii Europejskiej. Ponadto angielskie uczelnie mają dobrą renomę na świecie. Do tego Anglia jest dobrze połączona z Polską i loty są dosyć tanie. Nie mam jednak poczucia, że kontroluję naszą trajektorię życiową. Moja przygoda z nauką zaczęła się w Japonii i po jednym stypendium pojawiły się kolejne możliwości, w tym studiowania w Stanach Zjednoczonych. Chcieliśmy jednak być bliżej naszych rodzin. Ponadto w USA jest bardzo ciężko dostać zieloną kartę i uzyskać pozwolenie na stały pobyt. Wydawało się nam, że Anglia to jest kompromis między karierą akademicką na wysokim poziomie, a bliskością do Polski, do europejskiej kultury i do rodziny.