Primark nie oferuje sprzedaży online, klienci mogą zakupić towar jedynie w sklepach stacjonarnych. Nic więc dziwnego, że jak tylko rząd złagodził restrykcje związane z koronawirusem i w Wielkiej Brytanii otwarto sklepy odzieżowe, już przed 8 rano przed sieciówkami w Londynie i Birhmingham utworzyły się spore kolejki.
Dziennikarze BBC News pojechali sprawdzić, jak wygląda sytuacja na miejscu. Jednym z pierwszych klientów Primarka w Birmingham była Jaydee Darrock z Warwickshire. Na miejscu była już o 7 rano i powiedziała, że sytuacja była „zaskakująco spokojna”. - Myślałam, że będzie chaotycznie, ale nie jest, jest całkiem miło – podkreśliła w rozmowie z BBC.
W Manchesterze kupujący ustawili się w kolejce do kilku sklepów. Największym powodzeniem poza Primarkiem, cieszyły się – TK Maxx i Foot Locker.
Właściciel HMV Doug Putman w programie BBC Today mówił, że w pierwszym tygodniu po otwarciu sklepów spodziewa się większego zainteresowania ze strony klientów. Zaznaczył, że detaliści mogą napotkać problem, jeśli kupujący nie powrócą w takiej samej liczbie jak przed blokadą.
- Jeśli masz takie same koszty prowadzenia działalności a sprzedaż spadnie nawet o 20 proc., wiele firm może przestać być rentownych – podkreślił i dodał, że to będzie trudny rok.
Co się zmieni w sklepach od dzisiaj. Przede wszystkim przy kasach pojawiły się plastikowe ekrany oddzielające pracowników od klientów. Ponadto na podłogach powinny pojawić się oznaczenia umożliwiające zachowanie dystansu dwóch metrów od kasy. Standardowo klienci powinni zachować również bezpieczny odstęp od innych osób.
|