O pomyśle wprowadzenia certyfikatu mówił minister zdrowia Matt Hancock. Zaznaczył jednak, że jest zbyt wcześnie, żeby mówić o szczegółach. Minister Hancock sam zachorował na koronawirusa i wczoraj po raz pierwszy pokazał się publicznie po zakończonej izolacji.
Ale Eleanor Riley, profesor immunologii i chorób zakaźnych na Uniwersytecie w Edynburgu, powiedziała, że takie certyfikaty dadzą ludziom „poczucie fałszywego bezpieczeństwa” na temat choroby. – Nigdy wcześniej niczego takiego nie robiliśmy – powiedziała - Kiedy szczepimy na niektóre choroby ludzi zamierzających podróżować za granicę, dajemy im zaświadczenia, że zostali zaszczepieni. Ale ten dokument nie mówi, że są odporni i to jest różnica. Nie wiemy jeszcze, czy ktoś, kto miał tego wirusa, jest na niego odporny – dodaje i podkreśla – Osoby, które chorowały mają przeciwciała, zostały wyraźnie odkryte, ale czy te przeciwciała ochronią je przed ponownym zakażeniem? To nie jest pewne – zaznacza.
Źródło: The Guardian
Opr. kk, MojaWyspa.co.uk