Anysz pracował w restauracji Sizzlers w Magherafelt (hrabstwo Londonderry) od listopada 2016 r. do lipca 2018 r. Początkowo praca sprawiała mu przyjemność, ale po krótkim czasie zaczął doświadczać ze strony współpracownicy zachowań na tle rasistowskim. - Atakowała mnie, ponieważ nie podobało się jej, że jestem Polakiem i to, że przyjechałem tu, aby żyć i pracować. Doświadczałem różnych sytuacji, takich jak celowe rozlewanie rzeczy, wpadanie na mnie czy przycinanie mi rąk drzwiami lodówki - tak opowiadał Anysz mediom o całej sytuacji. - W pracy panowała bardzo zła atmosfera, szeptano za moimi plecami i zastanawiałem się nad rezygnacją - wspomina. Nie musiał jednak się zwalniać, ponieważ firma ogłosiła upadłość.
Po tym, jak Polak pierwszy raz poinformował pracodawcę o tym, co się dzieje, nikt nie zareagował. Dopiero w listopadzie 2017 roku zawieszono kobietę, która była prowodyrem wszystkich zachowań mających znamiona hate crime, czyli przestępstw na tle nienawiści. Wszczęto wobec niej postępowanie dyscyplinarne. Wróciła ona jednak do pracy już w grudniu, o czym nikt nie poinformował Anysza. Wtedy doszło do eskalacji negatywnych zachowań.
Sąd stwierdził, że Polaka poddano „poniżającemu i deprecjonowanemu nękaniu". Orzekł również, że nieodpowiedzialne zachowanie pracodawcy nie było zaniedbaniem, lecz celowym działaniem. Polak nie mógł znieść atmosfery w pracy i udał się do Komisji ds. Równości (Equality Commission), gdzie uzyskał pomoc. Jak podkreśla, trudno było mu opowiadać w sądzie o wszystkim, co go spotkało. - Cieszę się, że to już koniec i że mogłem liczyć na komisję - powiedział.
Otrzymał w sumie ponad 15 tys. funtów odszkodowania, w tym 14 tys. funtów za „straty moralne".
opr. kk, MojaWyspa.co.uk