W środę 25 września premier Boris Johnson przybył z posiedzenia ONZ w Nowym Jorku do brytyjskiego parlamentu wieczorem ok. godziny 19. W emocjonalnym przemówieniu zwrócił się do parlamentarnej opozycji z żadaniem umożliwienia przeprowadzenia brexitu lub wotum nieufności do rządu.
- Mówię, że czas, by doprowadzić do brexitu. Myślę, że mieszkańcy tego kraju mają już dość. Ten parlament musi albo stanąć z boku, albo złożyć wniosek o wotum nieufności i wreszcie stawić czoło rozliczeniu się z wyborcami - mówił premier i krytykował opozycję za to, że przez dwa lata domagała się przeprowadzenia wyborów, a kiedy on dwa razy złożył wniosek o rozwiązanie parlamentu, dwa razy partie opozycyjne zagłosowały przeciw.
Na komentarz z drugiej strony nie trzeba było długo czekać. - [Przemówienie premiera] było jak jego niezgodne z prawem zawieszenie parlamentu. Zero, bez żadnych efektów i powinno być skasowane - powiedział lider opozycyjnej Partii Pracy Jeremy Corbyn i ponownie wezwał go do ustąpienia. Zaznaczył również, że rząd Borisa Johnsona zawodzi Brytyjczyków nie tylko w kwestii brexitu, ale we wszystkich dziedzinach. W kwestii przedterminowych wyborów Corbyn przedstawił stanowisko Partii Pracy, zgodnie z którym mogłoby dojść do takich wyborów, pod warunkiem, że zostanie wykluczona możliwość wyjścia Wielkiej Brytanii z UE bez porozumienia.
W trakcie debaty z obu stron padały ostre słowa. Opozycja często wypominała premierowi wtorkowy wyrok Sądu Najwyższego, który był dla niego miażdżący - wskazywał, że Boris Johnson złamał prawo zawieszając obrady parlamentu i że okłamał królową Elżbietę II. Premier odnosił się do tych komentarzy, ale nie przeprosił za swoje postępowanie. Skomentowała to m.in. Jo Swinson, liderka Liberalnych Demokratów. Przypomniała premierowi, że „działania mają konsekwencje”. – Skoro moje pięcioletnie dziecko wie, że trzeba przeprosić, kiedy kopie się piłkę w domu, to premier z pewnością może przeprosić za to, że wprowadził w błąd królową i naród – mówiła.