W marcu 2018 roku w Wielkiej Brytanii wybuchł skandal związany z przetargiem na produkcję symbolu niezależności Brytyjczyków, czyli niebieskich paszportów, które wejdą do użytku po tym, jak UK opuści Unię Europejską. Dokumentów nie wyprodukuje brytyjska firma De La Rue, ale francusko-holenderskie konsorcjum Gemalto, które
wygrało przetarg wart dokładnie 490 milionów funtów.
Teraz okazuje się, że fizycznie dokumenty będą produkowane w Polsce, ponieważ Gemalto ma biura i fabryki w kilku lokalizacjach w Polsce, w tym w Warszawie, Gdyni, Poznaniu, Tczewie i Krakowie, gdzie zatrudnia łącznie ponad tysiąc osób.
Według brytyjskich mediów, informację o druku brytyjskich paszportów w Polsce podała Louisa Bull, działaczka związku zawodowego Unite the Union. Bull komentowała, że po przegranym przetargu brytyjska firma De La Rue musiała zwolnić 170 pracowników. - Niesmaczna ironia polega na tym, że Gemalto zleciło teraz drukowanie brytyjskich paszportów polskiej firmie - powiedziała Bull. Dokumenty będą produkowane prawdopodobnie w Tczewie, ale Gemalto nie skomentował tych doniesień.
Wygrana firmy spoza Wielkiej Brytanii i przeniesienie produkcji do Unii Europejskiej jest pewną ironią. Niebieski paszport, symbol niezależności i brexitu będzie drukowany w państwach unijnych. Dlaczego? Chodzi o pieniądze, którymi podczas przetargu kierowało się brytyjskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, którym zarządzał wtedy Boris Johnson, którego niechęć wobec UE i pragnienie brexitu dorównuje postawie Nigela Farage'a.
- Nasze nowe paszporty będą produktami z najwyższej półki, które posiadać będą najnowsze zabezpieczenia, a jednocześnie koszt ich produkcji będzie przyjazny dla podatników. W przetargu zwracaliśmy uwagę na trzy główne kryteria: jakość, bezpieczeństwo i cenę. Końcowa decyzja była sumą tych trzech aspektów – mówili po rozstrzygnięciu przetargu ministrowie Home Office.
Przedstawiciele De La Rue bronili się po przegranym przetargu, że ich oferta również cechowała się „zaawansowaną technologią, super zabezpieczeniami i najwyższą jakością”. – Owszem, przyznajemy, nasza oferta nie była najtańsza, ale przecież nie to było priorytetem w przetargu na tak ważne dokumenty – podkreślali.
Opr. kk, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.