Boots jest własnością amerykańskiej grupy Walgreens Boots Alliance i jest jednym z największych brytyjskich sprzedawców detalicznych. Sieć ma ok. 2,5 tys. sklepów i zatrudnia 56 tys. pracowników. W ciągu najbliższych dwóch lat firma może zamknąć ponad 200 placówek, czyli ok. 10 proc. wszystkich sklepów. Zagrożone placówki znajdują się na obszarach, w których Boots ma więcej niż jeden sklep lub kończą się terminy najmu.
Głównymi powodami takiej decyzji są nieporównywalnie wysokie stawki biznesowe dla sklepów stacjonarnych, w porównaniu ze sklepami internetowymi. Dla przykładu - w 2018 r. Boots zapłacił 144 mln funtów kosztów, przy sprzedaży rzędu 6,8 mld funtów. Tymczasem gigant internetowy Amazon uiścił zaledwie 63,4 miliona funtów ze sprzedaży o wartości 11,5 miliarda funtów.
Dyrektor Bootsa, Sebastian James, powiedział w zeszłym tygodniu deputowanym w Komisji ds. Wyborczych Skarbu, że stawki biznesowe, określane na podstawie wartości nieruchomości firmy, są „prawdziwym problemem”.
Z tego samego powodu swoje sklepy planują zamknąć inne marki, które do tej pory pojawiały się często na handlowych ulicach w Wielkiej Brytanii, jak np. Debenhams, New Look i Topshop.
- Nie musimy rozglądać się daleko, aby zobaczyć, że niektóre nazwy, które były widoczne na ulicach od dziesięcioleci - jeśli nie od setek lat - zamykają się, ponieważ większość przytłaczają koszty - podkreśla James.
Jego zdaniem obecny system stawek powinien zostać zastąpiony opłatą od sprzedaży, co już wcześniej proponował szef Tesco Dave Lewis.
Opr. kk, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.