Jak często wystawiasz swoje prace? Jak one są odbierane w Londynie? Czy podkreślasz fakt, że pochodzisz z Polski? Czy to widać w twojej sztuce? Czy też raczej starasz się być bardziej uniwersalna w swojej twórczości?
Bardzo się cieszę, że mnie o to zapytałeś, ponieważ mam swój „brand”, który nazywa się Beata Korabiowska. I już to brzmi po polsku. I wiem, że mój tata jest dumny ze mnie, że nadal noszę jego nazwisko. Wystawiam się w prestiżowych miejscach, występując pod własnym nazwiskiem, więc nie muszę się już bardziej przedstawiać. Już to brzmi bardzo „po polsku”. Jestem odbierana bardzo neutralnie. I tutaj fakt skąd pochodzę, nie ma wielkiego znaczenia. Natomiast, gdy podpisuję swoje książki i jestem wydawana, moje nazwisko mówi samo za siebie.
Malarstwo nie jest twoją jedyną pasją. Oprócz niego bardzo dużo piszesz. Przede wszystkim poezję. Zarówno po polsku, jak i po angielsku. Bo wiadomo, że jak się żyje w Londynie, łatwiej jest dotrzeć do odbiorcy pisząc po angielsku, niż tylko skupiając się na polskim czytelniku.
Piszę po angielsku, ponieważ mieszkam tu już od trzydziestu lat. I przyznam, że zaadoptowałam się tutaj. Większość moich przyjaciół to Anglicy. Więc piszę również po to, żeby otworzyć się na tę grupę odbiorców. Ale także piszę po polsku. Nie mam w zwyczaju tłumaczyć moich utworów, zarówno z polskiego na angielski, jak i z angielskiego na polski. Do tłumaczenia zapraszam zarówno polską, jak i angielską widownię. To się nazywa „integracja”.
Siedzimy w twojej pracowni. Widzę tu biblioteczkę, w której znajduje się wiele antologii z twoimi utworami. Jak udaje ci się docierać do wydawców czy grup artystycznych propagujących sztukę? Wiem, że dzisiaj to jest dosyć łatwo, ponieważ w internecie jest ich mnóstwo. Ale jak to było dawniej, gdy zaczynałaś pisać?
Zaczęłam pisać w Lublinie, jako młoda dziewczyna. Wygrywałam wtedy małe konkursy. Ale dla mnie to były wielkie sukcesy. Jeśli chodzi o kontakty z wydawcami, to raczej oni kontaktują się ze mną. Dostaję maile, albo ktoś zadzwoni… Pytają mnie, czy chciałabym uczestniczyć w ich antologiach. Nie wiem, skąd mnie biorą, ale uważam to za wielki sukces.
Życie literackie nie polega jedynie na wydawaniu książek. To również bezpośrednie spotkania z czytelnikami podczas wieczorów artystycznych. Tutaj, w Londynie, jest ich mnóstwo. Jak udaje ci się docierać do publiczności? Czy spotykasz się z nią tylko w Londynie, czy też również wyjeżdżasz w inne miejsca, żeby pokazywać swoją sztukę?
Jak tylko mogę. Oczywiście, to nie jest tylko Londyn. Kocham Polskę. Jestem bardzo dumna z bycia Polką. Ostatnio spotkał mnie zaszczyt. Zostałam zaproszona do Wrocławia, gdzie miałam swój występ autorski podczas wieczoru poezji i sztuki. Mam zamiar przyjechać w przyszłym roku do Lublina. Więc nie jestem związana tylko z Londynem. Zwłaszcza, że bardzo wspieram młodzież, młode talenty. Studiowałam w Lublinie na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej, na wydziale psychologii i pedagogiki specjalnej. I jeśli mogę zainspirować te młode osoby w Londynie, polską emigrację, jak i w samej Polsce, to uważam za wielki sukces.
Spotykaliśmy się już w wielu miejscach. Zarówno tutaj w Londynie, jak i w Birmingham czy Warszawie. Wielu twórców twierdzi, że ich sztuka jest inaczej postrzegana w zależności od miejsca, w którym ją wystawiają. Jak ty to widzisz? Czy ludzie inaczej odbierają sztukę w zależności od miejsca, w którym się im ją pokazuje?
Uważam, że sztuka jest uniwersalna. Ja nie kategoryzuję. Obojętnie, czy wystawiam ją przed Amerykanami, Hiszpanami, Polakami czy Anglikami, ja dzielę się z nimi swoją twórczością.
Mówiłaś, że promujesz młode talenty. Miałem okazję poznać twoje córki, które wspierasz w ich twórczości. Bo wiem, że i one tworzą.
Magdalena – najstarsza córka – skończyła Bournemouth Arts University na kierunku Faculty of Visual Communications. Jest bardzo utalentowaną artystką. Jej siostry Anna i Nadia również interesują się sztuką. Jej najmłodsza siostra jest pisarką, pisze opowiadania. Mają również inne pasje, jak muzyka i podróże. Jestem szczęśliwa, że po prostu są sobą.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.