Jak wygląda obecnie praca w zespole?
ZL: W zespole obecnie tańczy sto osób w trzech grupach wiekowych. Najmłodsi członkowie to siedmiolatki. Próby odbywają się co piątek w salce kościoła All Saints przy Ealing Common. Zaczynamy z najmłodszą grupą o osiemnastej, godzinę później próba średniej grupy, a od dwudziestej do dwudziestej drugiej dorośli. Wielu tancerzy jest z nami od dziecka.
AD: Myślę, że z sukcesem nasz zespół spaja Polonię wojenną i z czasów komunizmu, z tą która przybyła do Anglii po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej. Należę do tej ostatniej grupy, zaś Zosia to wnuczka założyciela polskiej YMCA w Wielkiej Brytanii.
Dla mnie piątkowe wieczory to odskocznia od codzienności. Jesteśmy w różnym wieku, z różnych środowisk i na różnych etapach w życiu, ale łączy nas przyjaźń, pasja do tańca i duma z bycia Polakiem. „Mazury” dają nam możliwość regularnych spotkań w gronie przyjaciół, a na scenie – pokazania więzi ze sobą nawzajem i z Polską.
Z kim współpracujecie, gdzie zespół występuje?
ZL: Współpracujemy z wieloma organizacjami, zwłaszcza polonijnymi, jak Ognisko Polskie czy też ambasada, ale nie tylko. Raz na kilka lat uczestniczymy w festiwalach folklorystycznych w Europie. Zaproszenia od organizacji tu w Anglii są naprawdę przeróżne, od polskich szkół i inicjatyw związanych z Polonią, po stricte angielskie – jak Wilderness Festival, na którym wystąpiliśmy w zeszłym roku, domy opieki, czy instytucje charytatywne. Przyjmujemy zaproszenia w miarę możliwości zespołu i dostępności tancerzy. Czasem występuje kilka par, a czasem całe „Mazury” w trzech grupach wiekowych. Ale jak mawiał Włodek Lesiecki: nieważne czy jest to wielotysięczna publiczność czy ogląda nas kilka osób; poziom występu, przygotowanie i prezencja muszą być takie same.
Zespół Mazury jest częścią Polskiej YMCA w Wielkiej Brytanii. Czym zajmuje się YMCA i jakie zadania realizuje?
AD: Polska YMCA w Wielkiej Brytanii zajmuje się pracą z młodzieżą polonijną w duchu tworzenia i podtrzymywania więzi z Polską. Od lat 50. prowadzimy cieszące się dużą popularnością dwutygodniowe sportowe obozy letnie dla dzieci i młodzieży od lat 11. Obozy te odbywają się często w Polsce, wzmacniając więź z ojczyzną. Od kilku lat organizujemy też podczas ferii majowych w stadninie pod Opolem obozy konne. Na obozach dbamy nie tylko o rozwój sportowy, uczymy też umiejętności pracowania w grupie, staramy się pielęgnować polskość. Wieczorami śpiewamy piosenki przy ognisku, organizujemy integracyjne gry i zabawy. Myślę, że to, że wiele dzieci wraca co rok na obóz pokazuje, że te nasze starania są docenione. Oba obozy otwarte są dla wszystkich – naturalnie część dzieci to te, które tańczą w „Mazurach”. Na obozach i w „Mazurach” nawiązują się przyjaźnie na całe życie, a nawet tworzą małżeństwa. Organizujemy również wydarzenia towarzyskie dla członków, ale też osób, które kiedyś jeździły na obozy czy też tańczyły w zespole. Jest to okazja do spotkania, porozmawiania o dawnych czasach i zacieśnienia polonijnych więzi. W YMCA i „Mazurach” bardzo polegamy na naszych wolontariuszach. Pomagają prowadzić obozy, w różny sposób udzielają się w „Mazurach”, organizują nasze wydarzenia. To dzięki wolontariuszom możemy oferować tak różnorodny program.
Szeroko pojęta współpraca z polską społecznością kiedyś i teraz to zapewne dwa różne światy. Jak pani mogłaby to opisać lub ocenić?
AD: Myślę, że „Mazury” i YMCA to przykład jak można te dwa różne światy Polonii „przed” i „po” 2004 roku z sukcesem połączyć. Staramy się skupiać na tym, co je łączy, a są to miłość i szacunek do Polski, chęć pielęgnowania naszej kultury i języka na obczyźnie, a poprzez występy pokazanie szerszej publiczności bogactwa naszych tańców i strojów. Członkowie zespołu, młodzież jeżdżąca na obozy oraz nasi wolontariusze to mieszanka starej i nowej Polonii. Moim zdaniem to piękne, że – jak w przypadku części dzieci w zespole - już czwarte pokolenie na obczyźnie nadal czuje się związane z Polską.
Wracając do „Mazur”: jak wygląda odbiór krzewienia polskości wśród waszej publiczności, szczególnie tej nie-polskiej.
ZL: Oczywiście publiczność nie-polska inaczej patrzy na występy niż polska, która od razu rozpozna krakowiaka czy mazura. Zawsze jednak entuzjastycznie reagują na występy. Myślę, że dużą rolę grają tu kolorowe stroje i energiczne rytmy naszych tańców ludowych. Cieszymy się, że możemy przybliżać szerszej publiczności bogactwo polskiego folkloru, który, mam nadzieję, godnie reprezentujemy.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.