Plan zakłada organizację wielkiego marszu w sobotę, 23 marca, czyli dosłownie na kilka dni przed 29 marca – formalnym terminem brexitu. Pomysłodawcy wydarzenia chcą w ten sposób pokazać rządzącym, że wyborcy coraz bardziej niepokoją się polityką brexitową premier May. Ich zdaniem Theresa May nie powinna upierać się tylko i wyłącznie przy dwóch rozwiązaniach – dalszym forsowaniu swojego projektu umowy Brexitowej lub braku umowy w ogóle.
W marszu ma wziąć udział kilkaset tysięcy ludzi. Wraz z organizacją marszu, ruchy obywatelskie chcą też zachęcić do działania liderów politycznych i szefów poszczególnych partii opozycyjnych. Na 25 i 26 marca zaplanowano bowiem działania w Izbie Gmin, posłowie mieliby w tych dniach przegłosować „śmiercionośną” poprawkę. Zakłada ona zgodę dla umowy brexitowej wynegocjowanej przez May, ale tylko pod warunkiem, że ta umowa stanie się przedmiotem referendum obywatelskiego. Z kolei takie referendum wymagałoby formalnego opóźnienia brexitu w oparciu o 50 paragraf.
Co dalej z wynikiem takiego referendum? Jeśli wyborcy odrzucą projekt umowy sygnowany przez Theresę May, to wiele na to wskazuje, że Wielka Brytania pozostałaby w Unii Europejskiej na obecnych warunkach.
Za pięć dwunasta
Pomysł z marszem i poprawką wspiera grupa deputowanych Izby Gmin, którzy już w 2016 roku brali czynny udział w kampanii na rzecz pozostania Wielkiej Brytanii w UE. Do działania zmobilizowała ich postawa premier May, która w ostatnim czasie ich zdaniem wyraźnie gra na czas, licząc na to, że posłowie w końcu skapitulują i przegłosują dość niepopularną umowę wynegocjowaną przez ekipę May.
Pomysł marszu i przegłosowania nowej poprawki to dość ciekawy sposób na zaangażowanie zarówno wyborców, którzy wezmą udział w demonstracji w Londynie, jak też i polityków oraz posłów niegodzących się na umowę May i jej wizję w stylu „tylko ta umowa, ale żadna inna”.
Organizatorzy zdają sobie też sprawę, że już od jakiegoś czasu próbowano w Izbie Gmin przepchnąć pomysł drugiego referendum brexitowego. Ale do wsparcia tak odważnego pomysłu brakowało chętnych. Jednak o wiele większe szanse ma ustanowienie referendum, w którym Brytyjczycy mogliby wypowiedzieć się w sprawie zasadności projektu umowy brexitowej.
Niepokoje społeczne są obecnie dość mocno wyczuwalne i frekwencja w takim referendum mogłaby być znacząca. Sama kampania zmierzająca do organizacji marszu i przeprowadzenia referendum opierałaby się na daniu możliwości wypowiedzenia się w sprawie, która zmieni życie milionów Brytyjczyków.
Kto jest siłą napędową wspomnianego pomysłu marszu, poprawki i referendum? Przede wszystkim posłowie Partii Pracy. Jeden z nich, Peter Kyle, zapewnia, że wstępne rozmowy z członkami opozycyjnego gabinetu cieni dają spore nadzieję, że przegłosowanie takiej poprawki w Izbie Gmin.
- W ciągu kilku najbliższych dni będziemy pracować nad tym, aby poparcie dla tego pomysłu wewnątrz naszej partii było wystarczające do przegłosowania – mówi Kyle.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.