Zacznijmy od tego, co oznacza „no-deal” brexit. Rząd Theresy May wynegocjował porozumienie dotyczące wyjścia UK z Unii Europejskiej. To porozumienie – czyli „deal” – omawia takie sprawy jak dwuletni okres przejściowy, mający na celu przeniesienie niektórych regulacji prawnych z poziomu unijnego na poziom ustawodawstwa narodowego, status obywateli UE zamieszkujących w UK oraz sytuację graniczną między Republiką Irlandii a Irlandią Północną, czy tak zwany „Irish backstop”. Tenże „Irish backstop” doprowadził do sytuacji patowej.
A sprawa jest poważna: podstawą porozumienia wielkopiątkowego, które zakończyło wojnę domową w Irlandii Północnej w 1998, jest całkowity brak widocznej granicy między Republiką Irlandii a Irlandią Północną. A to oznacza jakąś formę porozumienia celnego między Unią a Wielką Brytanią, ponieważ Republika Irlandii jest członkiem UE, a więc krajem granicznym – jedynym z jakim UK ma granicę lądową. Na takie porozumienie celne nie ma zgody wśród wielu polityków brytyjskich, a z drugiej strony naruszenie porozumienia wielkopiątkowego (czyli ustanowienie twardej granicy) oznacza nic innego jak zerwanie procesu pokojowego w Irlandii Północnej. Możemy więc powiedzieć, że obserwujemy unikalną sytuację całkowitego patu politycznego, który w najgorszym wypadku może zakończyć się nie tylko całkowitym zerwaniem stosunków prawnych z krajami UE, ale i wznowieniem niepokojów w Irlandii Północnej.
Brexit a sprawa polska
Często pojawiająca się opinia w mediach, że brexit całkowicie sprowadza się do zatrzymania swobody poruszania się, ponieważ Polacy „zalali” Wyspy, doprowadzili do obniżenia płac, zajęli mieszkania i rabują kraj z zasiłków, jest powiedzmy sobie trochę naciągana. Jest to jednak sentyment, który realnie możemy usłyszeć od ludzi na ulicy. Nie jest to jednak wina Polonii, ale tego, że kraj w istocie nie nadążał za zmianami. To jednak nie oznacza, że w tej chwili, kiedy UK stoi na rozdrożu, Brytyjczycy naprawdę chcą, żebyśmy opuścili Wyspy. Jest wręcz odwrotnie.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.