Theresa May przedstawiła go w poniedziałek podczas posiedzenia Izby Gmin. Jednym z punktów jest zniesienie opłaty za rejestrację obywateli UE jako osób osiedlonych – pisaliśmy o tym wczoraj -
tutaj. Plan B to efekt porażki rządu podczas głosowania w Izbie Gmin, które miało miejsce w ubiegłym tygodniu. Pierwsza wersja porozumienia przepadła z kretesem. May zapowiedziała konsultacje i dostarczenie drugiej wersji dokumentu.
Problem w tym, że dzień po zaprezentowaniu szczegółów planu B, rząd i premier May zmagają się z masową krytyką. Protestuje nie tylko opozycja z Partią Pracy na czele, ale również opozycja wewnątrzpartyjna oraz liderzy biznesu.
Szef laburzystów Jeremy Corbyn powiedział dosadnie, że patrząc na działania May „czuje się jak Dniu Świstaka”. – Mamy kolejny plan, tyle, że nic tak naprawdę się nie zmieniło. Z kolei deputowani Partii Konserwatywnej, którzy są nieprzychylni May uważają, że Wielka Brytania się ośmiesza na arenie światowej, a premier May „udaje, że ubiegłotygodniowego głosowania w ogóle nie było”. Podobnie jak liderzy biznesu, opozycja i zwolennicy Brexitu uważają, że plan B premier May to tak naprawdę niemal identyczny dokument to tego, który Izba Gmin odrzuciła 15 stycznia.
Przedsiębiorcy – to będzie katastrofa
Zdaniem przedsiębiorców z UK poniedziałkowe oświadczenie Theresy May i przedstawienie „nowego” planu B to kolejny „ponury dzień”, który zbliża kraj do katastrofy, która nastąpi 29 marca. Będzie nią wyjście Wielkiej Brytanii z UE bez umowy.
Eksperci są zgodni, że coraz więcej polityków zaczyna grać o interesy partyjne chcą zyskać jak najwięcej na zamieszaniu w Brexicie. Dlatego może dojść do tego, że nawet jeśli premier May zaprezentuje kolejne trzy plany, to i tak będą one większościowo odrzucone przez skłóconą Izbę Gmin. Widać wyraźnie, że w parlamencie panuje impas, a poszczególni liderzy partyjni robią wszystko, aby zyskać kapitał polityczny na krytykowaniu propozycji May.
Po raz kolejny pojawiły się też apele do premier May związane z rozpisaniem kolejnego referendum w sprawie Brexitu. Widać jednak dobrze, że May nie chce drugiego referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z UE, bo jak wiele razy powtarzała jej misją jest doprowadzić do wykonania woli głosujących w pierwszym referendum. Jednocześnie premier zarzeka się, że nie chce dopuścić do twardego Brexitu, choć nie jest w stanie dać gwarancji, że do takiej sytuacji nie dojdzie.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.