Przed brytyjską administracją nie lada zadanie - rejestracja ponad 3,5 miliona obywateli krajów UE mieszkających na Wyspach. Dziś rozpoczęła się trzecia faza testów, z której mogą korzystać wspomniane osoby. W tej fazie o „settled status” mogą wnioskować wszyscy imigranci z UE, którzy posiadają ważne dokumenty oraz członkowie ich rodzin, spoza krajów UE, którzy posiadają biometryczną kartę pobytu.
Jednak już teraz pojawia się wiele obaw, że system nie zda egzaminu, a cała rejestracja może okazać się niewypałem. Krytycy przywołują za przykład skandal związany z pokoleniem
Windrush.
- Tych ludzi również zapewniano, że urzędnicy wszystkim się zajmą i że będzie w porządku. Zaufali Home Office, a po latach okazało się, że cześć z nich musiała zostać deportowana. Teoretycznie byli obywatelami UK, ale nie byli w stanie tego udowodnić. Jeśli nowy system nie będzie działał sprawnie i szybko, to przy takiej skali może dojść do podobnych nieprawidłowości – mówi Maike Bohn, założyciel organizacji „the3million”, która walczy o zachowanie praw dla imigrantów z UE po Brexicie.
Idealny system z lukami
Jednak zdaniem minister imigracji, Caroline Nokes, nie ma realnej groźby niewydolności systemu.
– Od samego początku mieliśmy jasność, że zabezpieczenie praw obywateli krajów UE mieszkających w naszym kraju jest sprawą priorytetową. Raport z efektów drugiej fazy testów pozwala nam optymistycznie patrzeć w przyszłość. Jesteśmy w stanie dostarczyć system, który jest stabilny, prosty w obsłudze. Kolejna faza testów, która rusza dziś to tak naprawdę próbne otwarcie systemu dla większości aplikujących. Faza ta dostarczy nam ważnych danych i pozwoli na dokonanie obserwacji w szerszej skali. Przy okazji bardzo dziękujemy osobom, które do tej pory wzięły udział w testach – mówi Nokes.
- System może okazać się niewypałem. Zapowiedzi są szumne, ale biorąc pod uwagę historyczne wydarzenia, lepiej uważać. Pewne zagrożenie wynika z tego, że obywatele krajów UE, którzy nie złożą wniosku do systemu do 2021 roku, stracą prawo pobytu w UK i staną się osobami bez dokumentów. Jest to sprzeczne z tym co od dawna mówi nam rząd, że każdy obywatel UE jest tu mile widziany. Skoro system narzuca konieczność wniesienia opłaty, a do tego daje dość ważną datę, po której sytuacja się zmienia na niekorzyść imigranta, to zawsze istnieje poważna obawa, że wiele osób z różnych powodów znajdzie się poza systemem – mówi prawniczka Chai Patel.
Według ekspertów, przy skali prawie 4 milionów osób, które powinny przejść przez system, istnieje ryzyko, że dziesiątki czy setki tysięcy ludzi znajdzie się na marginesie społecznym na Wyspach. To mogą być przede wszystkim osoby starsze, biedne, niepełnosprawne i wymagające pomocy.
- Właśnie dlatego rząd powinien nam dać pewność, że znajdą się zasoby na to, aby każda z tych osób dostała należytą pomoc i wsparcie. A najprościej byłoby zadbać o to, aby każdy imigrant z krajów UE mieszkający na Wyspach został objęty ochroną i gwarancją zachowania praw po Brexicie – dodaje Patel.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.