Bandyci byli szybsi
- Byliśmy na miejscu dosłownie po pięciu minutach, a zgłoszenie przyszło do nas o godzinie 3.17 w nocy – mówił jeden z policjantów, zaangażowany w wyjaśnienie tej sprawy.
Oficerowie policji, którzy przybyli na miejsce zbrodni mówili, że zastali obrazy przypominające sceny z filmu grozy. Po kilkunastu godzinach przeszukali samochody i sąsiednie domostwa. Zarekwirowano wiele telefonów komórkowych i komputerów, ale nikomu do tej pory nie postawiono żadnych zarzutów, nikogo też nie aresztowano. - Od samego początku odrzuciliśmy rabunkowy motyw napadu – mówili śledczy.
Kilka godzin po zabójstwie policjanci znaleźli spalone BMW 3 w Iniskenny w Waterfall, to sześć kilometrów od miejsca zbrodni. W środku znaleziono broń palną, nie wiadomo jednak, co przyniosły badania odnalezionych śladów DNA.
Trzy godziny przed brutalnym atakiem na dom Polaków pewien taksówkarz zabrał trzy kobiety, które przechodziły w nocy 10 czerwca koło domu rodziny Wilków. Nie wiadomo, czy miały one związek z zabójstwem, a jeśli tak, to jaki?
Mikołaja wszyscy znali i lubili w tej okolicy, prowadził własną firm m H&S Services, która zajmowała się szeroko pojętym ogrodnictwem
W tym sprawie pojawił się też inny wątek. Otóż miejscowa policja zajmowała się anonimami, które krążyły od jakiegoś czasu w rejonie Cork, a które były obraźliwe wobec zamordowanego Polaka. Na przykład pisano, że miał on jakieś kryminalne układy i temu podobne. Ostatecznie uznano, że nie mają on związku z tą tragedią.
Miejscowi i znajomi ofiar ataku mówią zgodnie, że nie było dowodów na to, by życie Polaków było zagrożone. A sami Wilkowie nie skarżyli się, by kogoś się bali lub że coś im zagraża.
Tomasz Marzec, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.