MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

26/11/2018 08:13:00

Felieton: Eksport totalitaryzmu

Felieton: Eksport totalitaryzmuTotalitaryzm to najbardziej dochodowy rynek na świecie. Funkcjonuje bowiem na styku kilku sektorów gospodarczych, z finansowym i technologicznym na czele. Współpraca przy wdrażaniu narzędzi kontroli populacji to zatem jedna z najbardziej obiecujących dróg do sukcesu w biznesie.
Zerknąłem nawet na listę najbardziej dochodowych spółek świata. Rozpoczynają ją wprawdzie przedsiębiorstwa z branży naftowej, ale finanse znajdują się w ścisłej czołówce i są licznie reprezentowane. Zresztą tego typu zestawienia są bardzo zwodnicze. Jak wiadomo, ilość pieniędzy w obiegu kilkakrotnie przekracza wartość światowego PKB, a kreatorem tych pieniędzy jest przecież sektor finansowy (przy współudziale banków centralnych). Wydaje się zatem, że pod względem intratności zjada on nafciarzy na śniadanie.

Co do technologii – sprawa również nie jest oczywista. Takiego Google (obecnie Alphabet) nie ma nawet w pierwszej pięćdziesiątce zestawienia. Gdyby jednak w odpowiedni sposób „zmonetyzować” dane zapisane na serwerach tej spółki, można by kupić kilka państw. Może nawet przejąć je szantażem. W końcu mowa o firmie, która wespół z Facebookiem prowadzi najskrupulatniejsze w dziejach kartoteki na temat mieszkańców większości krajów globu. Zarządza też przepastną bazą danych służącą do rozwoju sztucznej inteligencji, czyli pełnej automatyzacji gospodarki. Jakie są tego implikacje? Na tyle straszne, że nie warto się o nich rozpisywać przy poniedziałku. Dlatego lepiej poświęcę kilka linijek na małe case study: wdrożenie chińskiego pakietu totalitarnego w Wenezueli.

Jak wiadomo, Chiny od kilku lat testują na swoich nieszczęśliwych obywatelach tzw. Social Credit System (SCS). To przedsięwzięcie, nad którym roztkliwiałem się tu co najmniej dwukrotnie, ale zrekapituluję: chodzi o system monitoringu ludności, który karze za złe, a za dobre wynagradza. Złe to na przykład pospolite wykroczenie lub zaleganie z płatnościami. Tego typu występki obniżają pozycję obywatela w rankingu i pozbawiają go dostępu do rozmaitych dóbr i usług. Może to być półroczny zakaz korzystania z linii lotniczych albo utrata zasiłku dla bezrobotnych. Z kolei dobre uczynki to po prostu przejawy karności i posłuszeństwa wobec władzy. Pozwalają one na uzyskanie rozmaitych benefitów, zniżek, rabatów, no i szacunku społecznego. Taki kij i marchewka, tylko w wersji elektronicznej.

Okazuje się jednak, że system nie jest produktem dedykowanym wyłącznie na rynek chiński. To świetny towar eksportowy. Podobne rozwiązanie, na licencji chińskiej, wdraża bowiem Wenezuela. Kraj znany szerszej publiczności z ofert biur podróży od pewnego czasu znajduje się na skraju zapaści. A skraj zapaści to sytuacja, w której władzy przydają się skuteczne narzędzia gnębienia obywateli – żeby obywatelom z głodu i ubóstwa nie odbiła rewolucyjna sodówka. Władze Wenezueli przewidziały tę okoliczność już dziesięć lat temu, najwyraźniej mając świadomość długofalowych konsekwencji praktykowania socjalizmu.

Świadectwem tej dalekowzroczności jest wycieczka do Shenzen, chińskiej „doliny krzemowej”, jaką delegaci z Ameryki Łacińskiej odbyli w 2008 r. Zapoznali się tam z potencjałem projektowanej przez Chińczyków technologii do zarządzania masą społeczną. Były to pierwsze przymiarki pod SCS. Jeden z delegatów, pełniący rolę konsultanta technicznego w gronie delegatów, już wtedy zdał sobie sprawę, jakim zamordyzmem pachnie ów mechanizm. A że był człowiekiem przyzwoitym, po powrocie z Kitaju zaczął bić na alarm. Przestał, gdy odwiedziła go służba bezpieczeństwa i kolbą od pistoletu wybiła mu z głowy zarówno zęby, jak wywrotowe pomysły, sugerując jednocześnie – skutecznie – opuszczenie kraju.

Współpraca z Chińczykami rozkręcała się powoli. W 2013 r. na niebieskie pastwiska odszedł świątobliwy Hugo Chavez i Wenezuela miała inne problemy na głowie. Ale plan zamordyzacji Wenezuelczyków przy użyciu nowych technologii bynajmniej nie wziął w łeb. Bo oto okazuje się, że mimo niezdolności do wiązania końca z końcem obecna administracja wdraża system zbliżony do SCS. W dodatku robi to rękami chińskiego państwowego telekomu ZTE, który z bezpieczniackiej infrastruktury stworzył towar eksportowy. Ukoronowaniem wenezuelskiego systemu jest tzw. karta ojczyźniana, w którą docelowo ma być wyposażony każdy obywatel Wenezueli. Jest to karta typu smart, czyli „inteligentna”, powiązana z centralną bazą danych, służąca nie tylko do zbierania szczegółowych informacji na temat obywateli – z aktywnością w mediach społecznościowych włącznie – ale również oceny ich zachowań i wystawiania „not”, na podstawie których otrzymają lub nie dostęp do określonych dóbr i usług.

Aktualnie urzędujący prezydent Maduro stwierdził w grudniu zeszłego roku, że „od teraz karta ojczyźniana będzie służyć do wszystkiego”. Wszystko oznacza różne formy interakcji z aparatem urzędniczym, ale coraz częściej także dostęp do służby zdrowia i pomocy społecznej. W 2016 r. Wenezuela doświadczyła klęski głodu. Wielu jej mieszkańców korzysta z dotacji na żywność. Możliwość ich uzyskania jest coraz ściślej powiązany z kartą ojczyźnianą. Tak samo jak jest z nią powiązane zachowanie obywateli. W identyfikator zaopatrzyła się już połowa mieszkańców Wenezueli. Ci, którzy nie są zainteresowani posiadaniem dokumentu, poddawani są rozmaitym szykanom. Nie tylko urzędowym. Niektórzy odprawiani są z kwitkiem nawet przez lekarzy. Brak karty często interpretowany jest jako forma działalności opozycyjnej, co w warunkach zaostrzenia kryzysu gospodarczego może mieć dramatyczne konsekwencje.

Chiny, Wenezuela i inne kraje, w których prawa człowieka postrzegane są jak artefakty z innej galaktyki, to obecnie laboratoria i poligony doświadczalne dla systemów kontroli populacji. Jednak również społeczeństwa Zachodu funkcjonują w warunkach zaawansowanej inwigilacji – tyle że przykrytej grubą warstwą piarowej bzdurologii na temat wymogów bezpieczeństwa publicznego. Wiele totalniackich rozwiązań akceptowanych w Chinach wciąż wydaje się nieprzystawalnych do naszych rodzimych realiów. Tymczasem jest tylko kwestią czasu, zanim stracimy wrażliwość na cyfrowe zagrożenia i damy się na stałe przypiąć do elektronicznego łańcucha.

Kluczową rolę w tym procesie odgrywa zwykły biznes. Fakt, że na opracowywanie tego typu rozwiązań technologicznych, służących do kontroli i sterowania zachowaniami ludzkimi, przeznaczone są gigantyczne kwoty – zarówno z budżetów funduszy inwestycyjnych, jak i skarbu państwa. A specjaliści i firmy, które posiadają know-how do realizacji tego typu projektów, mają zwykle w tylnej części ciała ich długofalowe konsekwencje.

Pan Dobrodziej
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska