MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

19/11/2018 08:24:00

Felieton: Sieci antyspołecznościowe

Felieton: Sieci antyspołecznościoweBycie offline to dziś luksus, na który stać tylko emerytów i bezdomnych – a i to nie wszystkich. Reszta społeczeństwa wplątana jest w niedostrzegalne mechanizmy kontroli i manipulacji. Trudno się z nich wyplątać, bo wywołują uzależnienie i dostarczają znakomitej rozrywki.
Jak wiadomo, w naszym świecie wszystko jest na opak: medycyna, zamiast leczyć, szkodzi, sądy, zamiast wymierzać sprawiedliwość, stoją na straży występku, a media, zamiast informować, dezinformują. Nie ma powodów, by sądzić, że z tego modelu wyłamują się sieci społecznościowe, również zwane mediami. Wprawdzie kwestia ich sieciowości jest bezsporna, bo zgarniają swoje ofiary całymi ławicami niczym kuter płotki, ale ich społecznościowa etykietka jest całkowicie myląca. W istocie mają one charakter antyspołecznościowy, a już z pewnością antyspołeczny.

Za takim postawieniem sprawy przemawia szereg względów. Od najzupełniej oczywistych, jak te, że są to twory uzależniające, ogłupiające, odrywające od problemów świata realnego, po mniej oczywiste, na które naprowadzają badania. Przykładowo, naukowcy z University of Pennsylvania ustalili niedawno, że ograniczenie czasu korzystania z „social mediów” do 10 minut dziennie pomaga zmniejszyć objawy depresji i poczucie samotności. I odwrotnie – nadużywanie serwisów społecznościowych przyprawia o spleen i poczucie bycia gorszym niż reszta świata. Popularnie nazywa się to FOMO, czyli fear of missing out – lęk przed wypadnięciem z obiegu.

Są jednak inne względy, nawet poważniejsze, które wskazują, że serwisy społecznościowe mają charakter wybitnie antyspołeczny. Umykają one uwadze szerszego audytorium, ponieważ dotyczą kwestii ezoterycznych, jak algorytmy rozpoznawania emocji. Takimi magicznymi praktykami interesuje się m.in. Facebook, który w tym roku zgłosił dwa interesujące patenty. Jeden dotyczy technologii zdolnej rozpoznawać stany uczuciowe na podstawie analizy wyrazów twarzy. Dzięki tej sprytnej technologii nasz „mądry telefon” (smartfon – przyp. red.) będzie w stanie ocenić, czy w danym momencie jesteśmy weseli czy smutni, ukontentowani czy wnerwieni, pełni nadziei czy pełni obaw, w siódmym niebie czy w czarnej – wiadomo w czarnym czym.

Mechanizm, w swoim podstawowym zamyśle, nie jest szczególnie skomplikowany. W końcu na co dzień nie mamy problemu z przewidywaniem, czy ktoś nas za moment czule przytuli czy da nam czule w zęby, na podstawie wejrzenia w jego/jej fizys. Dlaczego więc miałaby mieć z tym problem sztuczna inteligencja (SI), nakarmiona odpowiednią ilością danych na temat marszczenia brwi, jeżenia włosów i zezowania oczami. Na razie brak danych na temat skuteczności technologii, która przecież – chyba że ktoś coś przed nami ukrywa – nie została jeszcze wdrożona. Pewne mniemanie na ten temat można sobie jednak wyrobić na podstawie danych na pokrewny temat.

Niedawno na Columbia University zorganizowano małą konkurencję między zespołem prawników i ich algorytmicznych odpowiedników.  Oba teamy miały za zadanie znaleźć luki prawne w zaprezentowanych im umowach poufności. Skuteczność SI wyniosła 95 proc. Skuteczność prawników – 88 proc. Jeśli algorytmy rozpoznawania emocji okażą się równie przebiegłe, mogą być w stanie stwierdzać, co nam w duszy gra z większą trafnością niż nasz najlepszy funfel bądź spowiednik. A dla korporacji i innych złoczyńców to wiedza na wagę złota – łatwa do wykorzystania w celach antyspołecznych, a nawet antyludzkich.

To nie koniec patentowych ciekawostek. Zgłoszenie numer US20180167677 jest może nawet jeszcze bardziej elektryzujące. Dotyczy systemu rejestrującego stany emocjonalne widza w reakcji na reklamę. Mechanizm opisany jest ciężkostrawną technomową, wiadomo jednak, że chodzi o coś w rodzaju „tajnych komunikatów” umieszczonych w reklamie, które miałyby uruchamiać proces nagrywania min i grymasów użytkownika, by na tej podstawie ustalić, co użytkownik sądzi na temat wciskanego mu produktu. Ustalenia wysyłane będą do „centrali”, która przetworzy je w pakiet danych przydatnych reklamodawcom, jak również agencjom wywiadu, służbom bezpieczeństwa i wszelkim siłom ciemności skłonnym zapłacić odpowiednie sumy za pożywny zestaw informacji.

Patent numer dwa zawiera co prawda rozwiązanie opracowane w patencie numer jeden, ale wskazuje na jego konkretne zastosowanie. Sugeruje ono, że tego typu metody miałyby stać się standardowym narzędziem branży reklamiarskiej. Innymi słowy – że nasze stany emocjonalne będą rejestrowane i analizowane wiele razy dziennie, bo przecież tyle razy dziennie korzystamy z urządzeń mobilnych.

Gdyby ktoś zapytał, co w tym wszystkim złego, musiałbym wzruszyć ramionami. Bo jak wytłumaczyć, co złego jest w tym, że osoby fizyczne i podmioty prawne znajdujące się poza jurysdykcją ziemskiego prawa (no bo umówmy się) uzyskują coraz dogłębniejszy wgląd w życie umysłowe szarych żuczków. Nie tylko w codzienne poczynania, polityczne i etyczne przekonania, ale również w najtajniejsze zakamarki ich dusz i ciał.

Zresztą jeśli ktoś nie rozumie, co w tym złego, to pewnie nie ma się czego obawiać. Całkiem możliwe, że jego życie wewnętrzne nie dostarczy materiału do gruntowniejszej analizy.

Pan Dobrodziej
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska