Zostaną w „Małej Polsce”
O Bostonie jedni mówią „Mała Anglia”, inni „Mała Polska”. Polacy i inni jednak chcą tu zostać, nie wiedzą tylko jak długo, czekają i przyglądają się. Nerwówka Brexitowa opadła, co ma być to będzie, mówią i dodają, że w końcu sami Anglicy zaczynają dostrzegać, że bez Polaków i innych imigrantów nie poradzą sobie.
Badań co prawda nie robił nikt, ale gołym okiem widać, że miłości do naszych jeszcze nie ma. Dobrze, że skrajności coraz mniej. Słychać od miejscowych, że Polaków cechuje pracowitość, czasami tylko są nie w porządku. Nie przekonuje to szczególnie starszych Brytyjczyków, którzy zapewniają, że nie straszne im będzie podnoszenie cen, gdy imigrantów zabraknie, chcą się rządzić po swojemu, bo to przecież ich kraj. Pokutuje u nich opinia, że za dużo jest w Bostonie przyjezdnych.
Szansą na zmianę stereotypów jest postawienie na młode pokolenie. Taka jest opinia jednego z miejscowych biznesmenów i radnego z hrabstwa Lincolnshire, Chrisa Paina. Młodzi Anglicy patrzą przyjaźniej na imigrantów, wielu bowiem pracowało z nimi w różnych miejscach i wiedzą, że zdecydowano ich większość to porządni, pracowici ludzie.
Doszło nawet do tego, że nawet z ust takich ludzi, jak Johnatan Noble, jednej z głównych figur UKIP w radzie Bostonu, padają pochwały pod adresem imigrantów, bo dzięki ich pracy miasto podniosło się po poprzednich kryzysach i dziś jest nowoczesnym ośrodkiem.
Gdyby spytać o opinię Sylwię Gizę, imigrantkę z Polski, która od ponad dekady mieszka w tym mieście i pracuje w polskim sklepie przy West Street, nie widzi ona czarno swojej przyszłości i innych Polaków w tym miejscu. Z zadowoleniem przygląda się, jak kolejnym rodakom udaje się zdobyć lepszą pracę, odłożyć na lepsze mieszkanie czy postarać się o kredyt na kupno własnego domu. No i wreszcie polskie dzieci, których przyszło na świat w Bostonie bardzo dużo. Dla swoich pociech Sylwia Giza i wielu innych Polaków pozostanie w Wielkiej Brytanii, bo Brexitowa mgła opadła, miejscowi coraz bardziej przekonują się, że migranci wnoszą do ich życia więcej dobrego niż złego.
Nawet wśród wyznawców islamu, którzy tu mieszkają padają opinie, że miasto zmienili przybysze z krajów Europy środkowej i wschodniej. Mówią, że jednak za dużo Polaków tu najechało, ale co bardziej rozsądni dodają: jeśli nienawiść mogła się zwrócić do przyjezdnych z Polski, Czech czy Słowacji, to potem jak nic może obrócić się przeciwko muzułmanom.
Tomasz Marzec, MojaWyspa.co.uk