Rodzina zamordowanej Kingi Legg, nazywanej „królową pomidorów” nie może pojąć, jak to się stało, że sąd wypuścił przed czasem łotra, który z zimną krwią zamordował w luksusowym paryskim hotelu Polkę, zadając jej setkę ciosów ostrym narzędziem. Domagają się wyjaśnień od francuskiego wymiaru sprawiedliwości. Jak na razie nie ma żadnej reakcji.
Więzienie nie dla niego
Kiedy brytyjscy dziennikarze pytali Griffina, dlaczego sąd wypuścił go zza krat, opowiadał mętnie, że za kratami nabawił się problemów neurologicznych, po czym dodał, że tak naprawdę nie może mówić o przedterminowym zwolnieniu. Powiedział też, że nie wie, czy rodzina Kingi wie o jego wypuszczeniu i zapewnił, że chciałby, aby bliscy Kingi przebaczyli mu. Na tym zakończył rozmowę z mediami.
Historia tych dwojga, Legg i Griffina, zakończona straszliwym dramatem w luksusowym paryskim hotelu, to gotowy scenariusz filmowy. Była wielka namiętność, jeszcze większe pieniądze, wreszcie zabójstwo kochanki.
Historia tej pary zaczęła się w roku 2008 w Monako. Wtedy urodzony w Warrington Ian Griffin poznał Kingę Legg. Był nią zauroczony, opowiadał że spotkał kobietę swojego życia. Planowali ponoć ślub, choć dziennikarze wyśledzili, że w tym samym czasie Griffin nie zaniedbywał też innej kobiety, Tracy Baker. To właśnie z nią cieszy się teraz wolnością na francuskiej prowincji.
Na utrzymaniu Kingi
Nie był to łatwy związek, Polka była samodzielną, zaradną kobietą, Griffin też działał w biznesie, przez jakiś czas odnosił nawet sukcesy, potem jednak szczęście go opuściło i jego jedynym atutem pozostała ujmująca aparycja, mógł się podobać kobietom.
Tego majowego dnia 2009 roku umówił się z Kingą w pięciogwiazdkowym hotelu „Bristol” w sercu Paryża. To szczególny hotel, za apartament trzeba tam wyłożyć nawet tysiąc funtów za noc, nic więc dziwnego, że meldują się tam ludzie z bardzo wypchanymi portfelami.
Kingę Legg było na taki luksus stać i to ona płaciła rachunki. Swoje panieńskie nazwisko Wolf zastąpiła na Legg, kiedy po przyjeździe na Wyspy Brytyjskie i rozkręceniu tam pomidorowego biznesu poznała swojego przyszłego męża, z którym przeżyła kilka lat.
Dynamiczna Kinga dusiła się w rodzinnym kraju i dlatego postanowiła spróbować szczęścia na Wyspach. Pochodziła z Opatówka, tam też była centrala jej firmy Vegex, która zajmowała się między innymi wysyłką pomidorów na rynek brytyjski. Odbierały je wielkie hurtownie, niemal co roku 300 milionów sztuk pomidorów z Polski trafiało do brytyjskiego odbiorcy, pomnażając fortunę pięknej Polki, której brytyjska firma miała siedzibę w Surrey.
Nie wiadomo, czy jej spotkanie w Paryżu z Griffinem miało zakończyć ich związek, czy też mieli podjąć kolejną próbę wyprostowania swoich relacji. Pierwsza stawiła się w „Bristolu” Polka, następnego dnia zajechał tam swoim porsche 911 Griffin.