MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

06/08/2018 07:24:00

Felieton: Anarchia w służbie zdrowiu

Felieton: Anarchia w służbie zdrowiuOpieka zdrowotna to raj dla rekinów biznesu. Takich, którzy potrafią dogadywać się z ustawodawcami, korumpować lekarzy i zarabiać miliardy na cudzym nieszczęściu. Najwyższy czas to zmienić.
Wrażliwość moralna potrafi uprzykrzyć życie. Zamiast robić swoje, osiągać efekty i pławić się w satysfakcji, człowiek zastanawia się po kilkanaście razy dziennie, czy powinien iść w prawo czy w lewo, czy może się cofnąć i ulotnić za zakrętem. Pułapek moralnych na co dzień jest bez liku. Może to być, przykładowo, starsza pani w autobusie. Taka, która jednak nie jest na tyle stara, żeby jej ustępować miejsca, szczególnie gdy akurat mamy melodię poczytać kryminał na kindle'u. Ale też nie jest na tyle młoda, żeby wredne sumienie nie charczało nam do uszka: no, ustąp pani, kawalerze, bo cię będę gryźć po kostkach.

Ale kazus pani w autobusie to pikuś przy trzyletnim Piotrusiu chorym na białaczkę lub czteroletniej Basi, cierpiącej na jedną z tych nietypowych chorób, które czynią życie krótkim i nieznośnym, chyba że znajdzie się 30 tysięcy (najlepiej funtów) miesięcznie na jedyny dostępny na rynku lek nowej generacji. Piotruś i Basia nie mają nawet specjalnej ochoty afiszować się ze swoimi chorobami, ale ich rodzice zrobią wszystko, by ocalić im życie – i słusznie, bo od tego są.

Robią to w jedyny dostępny im sposób: oklejają fejsbukowe ściany apelami o zbiórkę na lekarstwa. Mnie te apele migają co jakiś czas na ekranie, bo szerują je moralnie uwrażliwieni znajomi. Raz czy dwa, a może nawet trzy, sumienie zerwało taki apel ze ściany i wepchnęło mi go do gardła, z sugestią, żeby przelać skromną kwotę na szczytny cel, co posłusznie uczyniłem. Ale w końcu odwinąłem sumieniu w łeb i stwierdziłem: basta! Basta, bo nie tędy droga. To półśrodki, które – niczym statyny – łagodzą problem, ale go nie usuwają. Nie tylko zresztą łagodzą, ale również go maskują, pozwalając na swobodny rozrost niewidocznej dla nieuzbrojonego oka patologii.

Cóż ci zrobił biedny Piotruś, co zrobiła tobie Basia, zimny draniu? – zapytają państwo. Ale to nie tak. Potrzebujących pomocy Piotrusiów i Baś jest od groma. W dodatku nieustannie ich przybywa, bo nasz świat sparszywiał jako środowisko przyjazne dla organizmów żywych. Nie chcę wyliczać metali ciężkich, polimerów, węglowodorów aromatycznych i innego draństwa, które gnębi nasze organizmy za pośrednictwem wody, jadła i powietrza, gdyż łzy zaleją mi klawiaturę i nie ukończę niniejszego tekstu. Jeśli naprawdę chcemy skutecznie ratować cierpiącą ludzkość, musimy zmienić podejście z sentymentalnego na racjonalne i systemowe. A właściwie antysystemowe.

Zanim podam znakomity przykład jednego z rozwiązań w tym duchu, zilustruję głębszą warstwę problemu znakomitym przykładem systemowej patologii. Użyłem go zresztą kilka miesięcy temu, pisząc o tym, dlaczego leczenie się nie opłaca. „Bank inwestycyjny” Goldman Sachs opublikował „raport wewnętrzny”, w którym ezopową mową instruuje swoich klientów – spółki medyczne – by unikali wynajdywania zbyt skutecznych terapii, prowadzących do całkowitego wyleczenia pacjentów. Retoryczne pytanie kwestionujące ich wartość brzmiało: „Czy leczenie pacjentów to zrównoważony model biznesowy?”. Logiczne: wyleczony pacjent przestaje płacić i zyski firmy oferującej lek lub terapię spadają. Bardziej opłaca się tworzyć rozwiązania osłabiające objawy, ale „oszczędzające” przyczyny. Nie jestem pewien, na ile ta świadomość zawitała pod strzechy, bo wciąż jeszcze pokładamy wiarę w zdrowotwórczą moc  medycyny zwanej opacznie konwencjonalną – podczas gdy powinniśmy ją traktować jako ostatnią deskę ratunku.

Przypadek rekomendacji Goldman Sachs, ilustruje tylko kroplę w morzu zgnilizny toczącej branżę medyczno-farmaceutyczną. Innym draństwem poza postulatem nieleczenia (a jedynie łagodzenia dolegliwości) są ceny leków i terapii utrzymywane przez koncerny na sztucznie zawyżonych poziomach. W 2015 r. niejaki Martin Shkreli, młody rekin biznesu, kupił prawa do leku Daraprim stosowanego m.in. we wspomaganiu odporności u osób z wirusem HIV. Następnie doprowadził do wzrostu cen tabletki tego medykamentu z 13,5 do 750 dolarów. Dwa lata później Shkreli trafił – zasłużenie – do ciupy, ale nie doprowadziło to do obniżenia ceny Daraprimu. Tego typu praktyki w branży medyczno-farmaceutycznej to właściwie standard, choć zwykle realizowane są z mniejszym tupetem i większą dyskrecją.

To właśnie przez podobne machinacje rodzice Piotrusia i Basi muszą uciekać się do apeli o pomoc w finansowaniu kosztownego leczenia. Na szczęście oprócz ludzi dobrej woli, otwierających serca i portfele na ich prośby, są również ludzie o dobrej woli, pojemnym umyśle i dużych jajach, którzy zdają sobie sprawę, że aby czynić dobro, czasem trzeba łamać prawo – bardzo często pisane przez korporacje i dla korporacji. W tym właśnie duchu działa kolektyw farmaceutycznych robinhoodów o nazwie Four Thieves Vinegar (FTV). To grupa świetnie wykształconych technologicznych anarchistów i hakerów, która oferuje mniej więcej to samo, co koncerny farmaceutyczne, tylko że za grosze. FTV opracowują sposoby na tworzenia preparatów i akcesoriów medycznych w wersji DIY, czyli zrób-to-sam.

Weźmy wspomniany Daraprim. Dzięki stworzonemu przez FTV projektowi przenośnego laboratorium każdy może stworzyć sobie ten lek samodzielnie w warunkach domowych. W efekcie cena pigułki spada z 750 dolarów w aptecznym detalu do 25 centów w domowym laboratorium. FTV opracowało również alternatywę dla jednorazowego wstrzykiwacza adrenaliny – EpiPen. W sprzedaży dostępny jest za 600 dolarów. Alternatywne know-how pozwala sklecić go za 30 dolarów  w dodatku w wersji do wielokrotnego użytku, co może uratować życie, nie wspominając o budżecie osób cierpiących na alergie i narażonych na ryzyko wstrząsu anafilaktycznego. Po dłuższą wersję historii o FTV odsyłam na tę stronę.

Pozostaje mieć nadzieję, że to tylko jutrzenka zmian, która doprowadzi do dezintegracji biznesu medycznego w obecnym wydaniu i zastąpienia go lecznictwem działającym w zgodzie z przysięgą Hipokratesa.

Pan Dobrodziej
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)


 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska