Agnieszka Dixon, psycholog
– Rzadko uczestniczę w zorganizowanych obchodach rocznicowych – bo albo praca, albo daleko, albo dzieci. Natomiast, jeśli mogę, to chętnie to robię, gdyż takie uroczystości wzmacniają poczucie przynależności i scalają wspólnotę.
Nie znam nikogo, kto nie miałby w rodzinie albo bohatera wojennego, albo więźnia obozu koncentracyjnego bądź sowieckiego łagru, internowanego opozycjonisty czy kolaboranta. To, w jaki sposób nasi przodkowie ustosunkowywali się do współczesnych sobie wydarzeń, buduje nasze myślenie o świecie, polityce, historii. Albo czujemy się bezwolnymi ofiarami, albo wierzymy, że mamy wpływ na to, co się wokół nas dzieje.
Formą celebrowania przeszłości jest dla mnie edukacja dzieci, zabieranie ich do miejsc pamięci, rozmowy na ważne tematy. Zauważyłam, że im jestem starsza, tym bardziej rozumiem potrzebę kultywowania tradycji. W młodości nie mamy na to czasu i nie wydaje się nam to takie ważne. Świadomość narodową wzmacnia również doświadczenie emigracji, przy czym demonstrowanie patriotyzmu za pomocą symboli, w postaci flag, orzełków czy różnych gadżetów, nie zawsze oznacza miłość do ojczyzny. Czasami jest to rodzaj identyfikowania się z grupą ludzi, którzy współdzielą język i terytorium, a bywa że i wartości, chociaż to ostatnie nie jest już takie oczywiste.
Natomiast sama od kiedy mieszkam w Londynie, czyli od ośmiu lat, zaczęłam obchodzić również brytyjskie święta narodowe. W listopadzie przypinam mak do płaszcza i puszczam fajerwerki w Bonfire Night. W moim rozumieniu to wyraz szacunku dla kultury, która mnie zaadoptowała.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.