Aleksandra Zawojska, pracownik socjalny
– Zawsze czułam się związana z narodową tradycją i mimo że mieszkam w Anglii od 2005 roku, nic się w tym względzie nie zmieniło. W pierwszych latach po przyjeździe do Londynu, ze względu na pracę jako menedżer w jednej z sieci handlowych, obracałam się głównie w wielonarodowym środowisku. Dobrze się w nim czułam, z ciekawością poznawałam inne kultury i zwyczaje, ale polskość stanowiła dla mnie busolę i wyznacznik. Myślę, że to pokłosie wychowania w rodzinnym domu, ale też w szkole podstawowej i średniej, gdzie nauczyciele wpajali nam miłość do ojczyzny. Ważna rola w kształtowaniu narodowej tożsamości przypada też polskiemu Kościołowi, szczególnie tu, na emigracji, gdzie można się łatwo pogubić.
Podobne wartości przekazuję mojemu synkowi Jasiowi, który mimo że ma dopiero cztery lata i brytyjskie obywatelstwo, zna najważniejsze wydarzenia z naszej historii i wie kim byli na przykład rotmistrz Witold Pilecki czy generał Emil Fieldorf „Nil”. W domu rozmawiamy po polsku, a kiedy niedawno oglądaliśmy w telewizji finał mistrzostw świata w piłce nożnej Chorwacja – Francja, to Jaś kibicował… Polsce.
Wydaje mi się, że coraz więcej rodaków identyfikuje się ze swoimi korzeniami, chociaż mam świadomość, że są i tacy, którzy nie przywiązują do tego wagi. Chociażby moja przyjaciółka – twardo stąpa po ziemi, ciężko pracuje, ale zupełnie wtopiła się w angielskie środowisko. Podobnie jak jej dzieci.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.