MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

30/07/2018 08:31:00

Felieton: Sahara w UK, czyli majstrowanie przy klimacie

Felieton: Sahara w UK, czyli majstrowanie przy klimacieWielka Brytania zamienia się w Saharę – alarmują media. Wszystko z powodu globalnego ocieplenia – wyjaśniają szanowani eksperci. Które prawdopodobnie ma związek z wykorzystaniem technologii modyfikacji pogody – podpowiadają eksperci mniej szanowani.
Słonko praży aż miło. Może nie tym, którzy spędzają lato w zakładach pracy, ale plażowicze pewnie nie narzekają, że wybrzeża Morza Północnego zaczynają się upodabniać do Costa Blanca. Humor nie dopisuje natomiast rolnikom, właścicielom przydomowych ogródków, no i ekologom wiecznie zaniepokojonym – zresztą słusznie – tym, co człowiek wyprawia z matką Ziemią. Zresztą nikt z odrobiną wyobraźni nie powinien być zanadto wesół z powodu faktu, że w Londynie nie padało od 29 maja, a poziom wód gruntowych zmalał tak bardzo, że władze Irlandii Północnej zakazały używania węży ogrodowych. Zdjęcia satelitarne pokazują, że południowo-wschodnie wybrzeże UK zmieniło kolor z leśnego na saharyjski. Wygląda to na powtórkę późnowiosennej sytuacji w Polsce, gdzie po zimie przyszło lato, a po nim jesień. Obecnie, po okresie suszy, która wyprażyła część upraw, nad Wisłą grzmi, pada i zrywa drogi – a temperatury ponownie rosną.

Tę pogodową huśtawkę trudno zbyć komentarzem, że w marcu jak w garncu albo kwiecień-plecień poprzeplata. Kto widział w życiu już trochę wiosen, wie że w ostatnich latach sprawy mają się jakby inaczej: coś nie gra, a z pewnością nie gra tak, jak onegdaj. Powszechnie uznanym wyjaśnieniem przyczyn tej klimatycznej trzęsawki jest globalne ocieplenie – wywołane oddziaływaniem człowieka na ekosystem. W tym przypadku wyjątkowo zgadzam się z narracją głównego nurtu. Przynajmniej w jej najogólniejszej warstwie. Głęboko wierzę, że anomalie pogodowe i zmiany klimatyczne faktycznie spowodowane są ludzką aktywnością.

Niestety, główny nurt nie odwzajemnia tej zgodności i radykalnie odżegnuje się od mojego szczegółowego stanowiska w przedmiotowej sprawie. A brzmi ono następująco: za szalejące susze, zwariowane ulewy, horrendalne tornada i inne pogodowe hocki-klocki przynajmniej część odpowiedzialności ponoszą technologie modyfikacji pogody. Chodzi o narzędzia, którymi wojsko dysponuje mniej więcej od czasów pierwszej wojny światowej. Oczywiście nie wojsko polskie, które dysponuje głównie złomem kupionym od sojuszników po zawyżonych cenach, tylko wojsko państw poważnych. Nadmieniam, że to fakty, o których wiadomo nie z nocnych koszmarów Alexa Jonesa, tylko z fachowych opracowań.

Od czasu pierwszej wojny światowej, kiedy zasiewano pierwsze chmury za pomocą jodku srebra, minęło już ponad 100 lat. Głupio byłoby sądzić, że w ciągu wieku wojsko, znajdujące się przecież w awangardzie postępu, nie opracowało bardziej wydajnych i przebiegłych mechanizmów majstrowania przy pogodzie. Można się wprawdzie dziwić, że o postępach prac nie informuje za pośrednictwem biura prasowego, ale gdyby informowało, wszyscy najedliby się strachu i przestali płacić podatki. No bo gdyby się rypło, że jacyś smutni panowie mogą wywołać tornado za pomocą paru guzików, to bojno byłoby wyjść na dwór.

Poza tym gdyby sprawa stała się oficjalna, różne niezakumplowane kraje zaczęłyby oficjalnie skakać sobie do gardeł, oskarżając się o wykorzystywanie broni, która – według obecnych standardów informacyjnych – nie istnieje lub istnieje tylko teoretycznie. O tym, że broń pogodowa nie istnieje, przekonuje nas Konwencja o zakazie używania technicznych środków oddziaływania na środowisko, czyli, mówiąc po ludzku, konwencja o zakazie używania broni pogodowej, przyjęta jako Rezolucja Zgromadzenia Ogólnego ONZ i ratyfikowana jeszcze w 1978 r. przez 20 krajów. To znaczy broń pogodowa nie istnieje jako broń, bo jako niebroń – owszem, istnieje.

I to całkiem bezceremonialnie. Do tego stopnia, że można ją zamówić przez internet. Technologicznie zaawansowane firmy w technologicznie zaawansowanych krajach – jak USA czy Australia – oferują tego typu wynalazki klientom z sektora rolniczego, którzy potrzebują zasiać deszcz na potrzeby upraw. Równie bezceremonialnie tego typu metody stosują Chiny i Rosja, m.in. na użytek defilad wojskowych, które muszą obywać się pod błękitnym niebem, żeby wywołać odpowiedni efekt propagandowy. Do mniej jawnych metod wpływania na zjawiska meteorologiczne zaliczają się systemy podgrzewania jonosfery, takie jak amerykański HAARP czy norwesko-szwedzki EISCAT. Oficjalnie istniejące, choć oficjalnie niewykorzystywane są technologie związane z rozsiewaniem aerozoli w stratosferze, wybielaniem chmur, nawożeniem oceanów i podobnymi osobliwościami. Tego typu geoinżynieryjne instrumenty mają swoich nieskrytych promotorów, takich jak David Keith z Harvardu i Ken Caldeira z Carnegie Institution for Science.

Szczęśliwie w świecie akademickim funkcjonują nie tylko piewcy postępu (eksperci szanowani), ale również alarmiści (eksperci mniej szanowani). Na przykład prof. J. Marvin Herndon, geofizyk z Uniwersytetu Kalifornijskiego. W 2016 r. przedłożył on do publikacji w czasopiśmie „Frontiers in Public Health” artykuł dotyczący środowiskowego i zdrowotnego wpływu aerozoli troposferycznych wykorzystywanych w modyfikacjach pogody. Artykuł został przyjęty, a następnie wycofany, wciąż dostępny jest jednak online - klik. Herndon opisał w tekście wyniki analizy składu aerozoli rozpylanych w celach geoinżynieryjnych. Okazuje się, że zawierają one m.in. związki aluminium, które w kontakcie z wilgocią, w tym ludzkim potem, stają się niebezpieczne dla zdrowia, mogą przyczyniać się do rozwoju schorzeń neurologicznych i nowotworów. Niestety nie powie nam o tym główny inspektorat sanitarny ani inna publiczna instytucja. Tym bardziej nie dowiemy się, jaki wpływ tego typu operacje mają na zawirowania pogodowe wywołujące klęski żywiołowe.

Dzięki nieistniejącej broni meteorologicznej rozmaite armie tego świata mogą załatwiać ciemne interesy swoich mocodawców bez obaw, że sprawa dotrze do sennej opinii publicznej. W końcu żadne głównonurtowe medium nie zniży się do spekulacji na temat wykorzystania geoinżynierii do celów militarnych lub dywersyjno-gospodarczych. Co prawda armie nigdy nie przebierały w środkach, a geoinżynieria dość swobodnie funkcjonuje w sektorze komercyjnym, ale pewnych faktów zwyczajnie nie wypada kojarzyć – nawet jeśli to zabieg równie prosty jak dodanie 2 do 2 – bo można narobić swądu w salonie. W celu podtrzymania miłej atmosfery pozostaje wierzyć, że klimat szaleje w związku z emisją CO2, za którą odpowiadają elektrownie węglowe i grillowanie karkówki.

Pan Dobrodziej
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 1)

karina1234

82 komentarze

30 lipiec '18

karina1234 napisał:

Hihi a na plebs sie nalozy podatki za zwiekszanie emisji co2 do atmosfery :)

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska