W ramach obchodów stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości 11 listopada wystąpi Pan na innej prestiżowej scenie – Royal Albert Hall w Londynie.
S. K.-B.: Dla narodu polskiego to wielkie święto. Ta rocznica powinna być ważna dla każdego Polaka. Dla mnie osobiście Polska jest dla mnie ważnym elementem tożsamości i ma to odbicie w tym, co robię na co dzień. Nie tylko w muzyce. Moje przywiązanie do polskości widać tez w projektach architektonicznych. W czasie koncertu „Sto lat” będziemy starali się pokazać, jaką mamy piękną kulturę, jak oryginalnym i wyjątkowym narodem jesteśmy.
Czego możemy się spodziewać po tym występie?
S. K.-B.: Zagramy własne piosenki i autorskie aranżacje utworów innych artystów, m.in. „Modlitwę o wschodzie słońca” Jacka Kaczmarskiego czy „W dzikie wino zaplatani” Marka Grechuty. Chcemy, aby nasz repertuar był radosny, bo w końcu rocznica odzyskania niepodległości to radosne święto, może z lekką nutką refleksji. Ale i tę nutkę nasi słuchacze z pewnością wychwycą. Oczywiście nie zabraknie piosenki „Boso”, którą będziemy już pewnie grać do końca życia! (śmiech) Żartuję, my również ją bardzo lubimy i cieszymy się, że naszym fanom się podoba.
Z czego wynika Pana zdaniem popularność tego utworu?
S. K.-B.: Siłą tej piosenki na pewno jest melodia i refren, który nie jest banalny. Są osoby, dla których bardzo ważny jest tekst, utożsamiają się z nim poprzez swoje przeżycia, przemyślenia. Znam historie osób, którym ta piosenka pomogła, gdy odchodził ktoś bliski. Są i tacy, którzy interpretowali te słowa bardzo dosłownie i śpiewali ją, wracając po imprezie do domu bez butów… To pokazuje uniwersalność tej piosenki, co jest powodem, dlaczego odniosła sukces.
Spotkał się Pan kiedyś z jakąś nietypową reakcją na Pana muzykę?
S. K.-B.: Pamiętam jeden koncert, gdzie w pierwszym rzędzie tuz za barierkami stal mężczyzna, potężnej postury, w czapce bejsbolówce, z założonymi rękami. I patrzył. Patrzył takim ponurym wzrokiem. Na jego kamiennej twarzy malował się zupełny brak jakiegokolwiek zrozumienia dla naszej muzyki. Nie mogłem skupić się na graniu, ponieważ on ciągle rzucał mi się w oczy. Gdy skończyliśmy grać, on podszedł do nas i gdy myślałem, że zaraz on mnie zabije, powiedział… że jest naszym wielkim fanem i strasznie podoba mu się to, co robimy.
Jak Pana zdaniem Polacy są postrzegani za granicą?
S. K.-B.: Myślę, że przede wszystkim, jako naród bardzo pracowity, ale również niezwykle uzdolniony. Nie ma dla Polaków rzeczy niemożliwych. Wspaniałą cechą jest ten nasz wielki patriotyzm. Historia pokazuje też, jak walecznym jesteśmy narodem i oddanym ojczyźnie. Mamy też pewne wady, ale… w taką rocznicę o wadach nie warto mówić.
A nie miał Pan nigdy pokus, aby wyjechać z kraju?
S. K.-B.: Miałem takie pokusy. Jako młody chłopak byłem w Stanach i trafiłem na Florydę. Poznałem ludzi, którzy w pewien sposób otwierali mi drzwi. Proponowano mi studia architektoniczne w Miami i bardzo mi się ta perspektywa spodobała. Pierwszy raz trafiłem do takiego bajecznego miejsca. Palmy. Słońce. Piękni ludzie. I miałem takie myśli, a może by tak…?
Ale jednak nie.
S. K.-B.: Bo z kim bym ja tam po góralsku grał?
Rozmawiała: Magdalena Grzymkowska
fot.: KAYAX/Marta Wojtal
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.