MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

20/06/2018 11:47:00

Lot skazańców do Polski

Przed startem samolotu kapitan nie wita nikogo serdecznie na pokładzie, nikt też nie serwuje drinków i jedzenia. Co najwyżej „pasażer”, który marzy o tym, by lot trwał jak najdłużej usłyszy, by przestał gadać i zachował spokój.


Początkowo takich „podróżnych” transportowano rejsowymi maszynami pojedynczo lub po dwóch-trzech. Było to jednak kłopotliwe, wzbudzało też niezdrową ciekawość zwykłych pasażerów, na dodatek rodziło ryzyko wywołania tak niebezpiecznych sytuacji, że groziło to utratą życia lub zdrowia niewinnych ludzi. Poza tym było drogie, bo taki delikwent zabierał miejsce, które wykupiłby normalny pasażer.

A ponieważ wraz z napływem rodaków do Wielkiej Brytanii przybywało ludzi, którzy byli na bakier z prawem, trzeba było więc zdecydować się na obecny system transportu, czyli przewożenie poszukiwanych i tych, którzy mają odbywać resztę zasadzonej na Wyspach kary w Polsce, wojskową maszyną transportową.

O tym, że ruch tych samolotów jest duży, niech świadczy fakt, że w ubiegłym roku funkcjonariusze z Wydziału Konwojowego Biura Prewencji KGP zorganizowali 785 konwojów, w ramach których w portach lotniczych państw wydania na drogowych przejściach granicznych przejęliśmy prawie 1700 osób.

Zabójca i złodziej świni

W samolocie mamy cały przekrój przestępców, od najgorszych, czyli zbrodniarzy, poprzez skazanych włamywaczy, gwałcicieli, ale jest też drobnica, na przykład poszukiwana w Polsce za kradzież przysłowiowej kury czy świni. Początkowo wykorzystywano wojskowe Casy, dziś używa się to transportu aresztantów potężnych transportowych Harculesów zdolnych pomieścić nawet 90 pasażerów.

Początki były skromne, jeden lot w miesiącu, potem kursy co dwa tygodnie, dziś ruch w „interesie” jest tak duży, że i jeden lot na tydzień czasami nie wystarczy. To rejsy obarczone wielkim ryzykiem, na pokładzie dochodziło niekiedy do nieprzewidzianych, groźnych wydarzeń, o których jednak policjanci wolą nie mówić. A trzeba pamiętać, że konwojenci poza pałką i pięściami nie mają innej broni. Były antyterrorysta Robert Sysik, który brał udział w takich konwojach, tłumaczy, że zabieranie broni na pokład byłoby obarczone dużym ryzykiem. W razie buntu, opanowania maszyny i zdobycia broni doszłoby do masakry.

To bardzo kosztowne rejsy, płacą za nie polscy i brytyjscy podatnicy. I jedni i drudzy, ci ostatni bardziej, są zdumieni, że nawet najgroźniejszym bandziorom udaje się uciec przed odsiadką w Polsce. Potem bez problemów przybywają oni do Wielkiej Brytanii, poszukiwanie ich jest i trudne i kosztowne, a finał następuje w momencie, gdy delikwent trafi na pokład maszyny transportowej.
Bywa nawet i tak, że ten sam przestępca odbywa kolejny rejs, bo udało mu się jakimś sposobem przechytrzyć polskie służby, znów nie trafił za kraty. W takiej sytuacji od nowa trzeba wszczynać procedury. - To budzi ogromne frustracje wśród śledczych w obu krajach – żalą się najbardziej brytyjscy policjanci. Uważają, że zajmowanie się tymi sprawami, to poważny wydatek dla podatników.

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska