Smoczkowe uspokajacze
Małe dzieci posiadają tzw. odruch ssania. To silna i egzystencjonalna potrzeba biologiczna. Zaspokajana jest ssaniem piersi, ale w międzyczasie rodzice sięgają również chętnie po smoczki. No a dzieci lubią smoczki. Smoczki koją płacz, uspokajają, a z czasem stają się największym przyjacielem malucha. Nazywając rzeczy po imieniu – uzależniają małego ssaka, niczym narkotyk. W zasadzie w smoczkach nie ma nic dramatycznego, o ile odstawione zostaną z chwilą, kiedy mija etap najsilniejszej potrzeby ssania – czyli gdzieś pomiędzy półroczem a 1 rokiem życia dziecka. Gorzej, jeśli przegapiwszy ten moment, dziecko przyzwyczaja się coraz silniej i okazuje się nagle, że 3 latek ze smoczkiem śpi, chodzi, odpoczywa i w międzyczasie się bawi. U zbyt dużych dzieci, „niunio” zaburza naukę mówienia i jest winowajcą wad zgryzu – najczęściej tyłozgryzu i zgryzu otwartego. A żeby sprawie dodać dramaturgii, 3 latka od smoczka wcale nie jest już tak łatwo odzwyczaić. Odebranie go jest związane dla dziecka z poważną stratą emocjonalną – no a rodziców, kosztuje wówczas naprawdę ogrom wysiłku.
To cudowne minky
Kto w ekwipunku malucha nie ma akcesoriów z przyjemnego, pluszowego minky we wszystkich kolorach tęczy? Poduszki, pluszaki, szmatki przytulanki, kocyki i wszystko, co można uszyć. My dziś o tych ostatnich. Jako kocyk dla malucha, nie możesz wybrać nic gorszego, niż minky. To materiał, który powstaje z butelek PET. Jest niczym innym, jak przetworzonym plastikiem. I choć wygląda pięknie i jest cudowny w dotyku, to okrywanie – zwłaszcza malutkich dzieci – plastikową powłoką, raczej nie przysłuży się ich zdrowiu. W miejsce kocyka z minky, warto sięgnąć raczej po bardziej oddychające tkaniny.
Fotelik zamiast wózka
Żeby nie było, jesteśmy zwolennikami teorii pogodzenia potrzeb rodziców i dziecka. Choć mały człowiek zupełnie wywraca świat do góry nogami, trzeba też pamiętać o sobie. Szukamy więc wygody. I niestety zbyt często znajdujemy ją w niewłaściwych miejscach. Jak często widujesz na spacerach maluchy w nosidłach samochodowych (fotelach – łupinach) zamiast w wózku? To chętnie wybierana forma transportu. Dlaczego? Otóż, jeśli jedziemy gdzieś samochodem, pakujemy malucha do łupiny, zapinamy pasy i wpinamy w aucie. Dojeżdżamy do sklepu i zamiast wyjąć dziecko z fotelika, wpinamy je w całości w przystosowany do tego stelaż wózka. Dzięki temu nie musimy raz za razem pakować i wypakowywać dziecka z nosidła – ile czasu oszczędzamy, a jaka to wygoda! Do tego nie trzeba ze sobą wozić wózka – wystarczy niewielki gabarytowo stelaż. Zapominamy jednak przy tym o drobnym niuansie – małe dziecko w łupinie nie może przebywać dłużej, niż 1-1.5h jednorazowo. Pozycja, w jakiej się tam znajduje służy jego bezpieczeństwu podczas jazdy, ale już niekoniecznie zdrowiu jego kręgosłupa. Traktowanie nosidła jako zamiennika wózka jest więc wysoce złe i szkodliwe i w przyszłości zaowocuje dość długą rehabilitacją, naprawiającą wyrządzone sylwetce szkody.
Źródło:
Sportroom.pl
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.