Już dziś około 500 tys. rodziców zacznie otrzymywać informacje mailowe związane z wynikami naboru do nowego roku szkolnego w podstawówkach. A w drugiej części tygodnia dotrą do nich urzędowe listy. Nie wszystkie z nich zawierać będą dobre wiadomości związane z wyborem szkoły.
Mimo, że w tym roku nie było rekordowej liczby podań o miejsca w podstawówkach, bowiem „górka” uczniowskiej populacji przenosi się już do szkół ponadpodstawowych, to i tak tysiące rodziców czeka dziś rozczarowanie. O to, aby umieścić dziecko w wybranej szkole nie jest łatwo zwłaszcza w Londynie, gdzie w ubiegłym roku tylko 86 proc. rodziców mogło się tym pochwalić.
W tym roku może być troszkę lepiej, jednak nie będzie na pewno tak, że wszystkim się uda zrealizować szkolny plan. Ogólnokrajowa średnia z ubiegłego roku na pierwszy rzut oka nie wygląda źle – to 97,2 proc. Wielu rodziców po informacji o nieudanym zdobyciu miejsca, próbuje jeszcze ostatniego odwołania od decyzji i w wielu wypadkach to się udaje.
Pomoże odwołanie
Różnice jednak doskonale widać w regionach. Najtrudniej zdobyć wybraną szkołę w Londynie, ale o dobre miejsce nie jest łatwo również na północnym wschodzie, gdzie w latach 2016-17 aż jedna trzecia rodziców składała odwołania. Ich skuteczność bywa różna, ale próbować warto. Na przykład w Londynie tylko 7 proc. odwołań kończyło się korzystnie dla rodziców.
Dzieciom nadal oferowane są szkoły, które przez ich rodziców uważane są jako nieodpowiednie. Odwołanie jest pewnym rozwiązaniem, ale przy tak wielkich różnicach regionalnych we wskaźniku trafień, tego typu działania nie zawsze przynoszą oczekiwany dla rodziców skutek. Nawet najbardziej niesprawiedliwa decyzja w oczach rodziców nie zostanie zmieniona, gdy w odwołaniu wskażemy na obecność rodzeństwa w tej samej szkole, przeludnione klasy czy słabe wyniki szkoły w raportach Ofsted – mówi Elizabeth Coatman, konsultantka oświatowa.
- W coraz bardziej pofragmentowanym systemie szkolnym coraz bardziej odczuwamy brak skoordynowanego podejścia do systemu planowania miejsc w szkołach. Z danych rządowych wynika, że do 2026 roku trzeba będzie stworzyć 654 tys. nowych miejsc w szkołach, z uwagi na spodziewany, 9 proc. wzrost populacji uczniów. To dobitnie pokazuje, że rząd powinien stworzyć szeroką strategię, której celem jest zagwarantowanie miejsca dla każdego ucznia w wybranej szkole – mówi Paul Whiteman z National Association of Head Teachers.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.