MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

09/04/2018 06:11:00

Felieton: Moralność wyższych sfer

Felieton: Moralność wyższych sferZ perspektywy wyższych sfer świat wygląda inaczej. Przede wszystkim ludzie są jacyś mniejsi – jak mrówki lub w ten deseń – przez co więcej można sobie w stosunku do nich pozwolić. A to okraść, a to zgwałcić, czasem także zabić.
Podejrzliwość nie jest największą cnotą w życiu osobistym. Co innego w życiu obywatelskim. Podejrzewanie jego prominentnych przedstawicieli o grzeszne uczynki to zachowanie w pewnym sensie przykre, ale społecznie pożyteczne. Rodzi ono bowiem potrzebę kontroli (powtórzmy: zgubną w życiu osobistym), a cóż pożyteczniejszego (przypomnijmy: w życiu obywatelskim) od kontrolowania prominentów? Istotna uwaga: nie chodzi o potrzebę pozyskania kontroli, tylko jej odzyskania. Kontrola, o której mowa, stanowi bowiem częściowy ekwiwalent pieniędzy, jakie są z nas zdzierane w formie podatków, składek, datków i innych dutków finansujących działalność prominentów. Osobiście nie widzę powodów, by nie chcieć odzyskać czegoś, co ktoś mi zabrał (dutków z własnej inicjatywy nie oddawałem). Taka potrzeba jest uzasadniona przynajmniej od czasów zaorania feudalizmu (w jego oficjalnej wersji). No i komunizmu (w jego oficjalnej wersji).

O pożyteczności podejrzliwości w życiu obywatelskim przekonuje fakt, że nawet najzacniejsi jego przedstawiciele mogą oddawać się, za nasze pieniądze, zajęciom nad wyraz nieprzystojnym. Na przykład orgiom z prostytutkami i gwałtom na nieletnich. Takie formy spędzania czasu wolnego uprawiali przedstawiciele misji Oxfam na Haiti pod przewodnictwem Rolanda van Hauwemeirena. Było to w roku 2010, kiedy Haiti, jeden z najbiedniejszych krajów świata, zostało zdewastowane przez trzęsienie ziemi. Zadaniem pracowników Oxfam było ratowanie życia i niesienie pomocy poszkodowanym. I w pewnym sensie ją nieśli – pod postacią żywności i pieniędzy. Tyle tylko, że w zamian żądali opłat, których nie ujęli w księgowości, a konkretnie świadczenia usług seksualnych. Sprawa jest oficjalna i nie ma mowy o bezpodstawnych pomówieniach. No, może z wyjątkiem drobnej kontrowersji: van Hauwemeiren stanowczo odżegnuje się od oskarżeń dotyczących płacenia za usługi seksualne pieniędzmi. Tłumaczy, że płacił za nie pieluszkami i mlekiem.

Oskarżenia dotyczą również innych pracowników Oxfam, najbardziej rozpoznawalnej organizacji charytatywnej na Wyspach i jednej z najbardziej znanych na świecie. Równie wiele czasu co na niesienie pomocy – m.in. za pieniądze podatników – mieli oni poświęcać na penetrowanie życia rozrywkowego zniszczonej przez kataklizm wyspy oraz prowadzenie – zgodnie z zeznaniami świadków – bizantyjskiego stylu życia. Skala aktywności pozamisyjnej dobroczyńców z Oxfamu nie jest znana, ale wiadomo, że nie jest to „odosobniony incydent”. W duchu podejrzliwości obywatelskiej można by nawet podejrzewać, że jest to proceder zorganizowany. Helen Evans, szefowa departamentu ds. bezpieczeństwa Oxfamu w latach 2012–15, kilkakrotnie próbowała zwrócić na niego uwagę władz tej instytucji, które zareagowały tak, jak zwykle reagują w tej sytuacji władze – zamiotły sprawę pod dywan. Podobno w celu uniknięcia wizerunkowej katastrofy – jak zwykle głosi wyjaśnienie w podobnych sytuacjach. Problem w tym, że van Hauwemeiren jest recydywistą. Podobnych zachowań dopuszczał się wcześniej. Między innymi w Czadzie, gdzie był szefem misji Oxfam w 2006 r. Jeśli więc władze Oxfam faktycznie powodują się dbałością o swój wizerunek, powinny były go wyrzucić na zbitą buzię, informując o sprawie policję i kajając się przed opinią publiczną, by tym samym zadbać o reputację zawczasu. A już z pewnością nie powinny przedłużać z panem van Hauwemeirenem kontraktu.

Można by się temu wszystkiemu dziwić, będąc w wieku i stanie umysłu bardziej podatnym na zdziwienie. Nie będąc w takim wieku i stanie, ze względu na wieloletnie praktykowanie obywatelskiej podejrzliwości, dziwić się nie wypada. Tym bardziej, jeśli zna się maksymę Johna Actona, zgodnie z którą władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie. Władza absolutna to określenie w pewnym sensie umowne, bo w sensie absolutnym w przyrodzie nie występuje. Ale wystarczy, że ilość władzy przekroczy wartość krytyczną, by jej – być może niegdyś skromny – posiadacz się rozkoziołkował. Hamulce moralne puszczają szczególnie wtedy, gdy brak jest obywatelskiej podejrzliwości i społecznego nadzoru. Między innymi na Haiti i w Czadzie, ale również w Kongo, gdzie na „misji pokojowej” w seksualnych drapieżników zamieniły się „błękitne hełmy” oraz towarzyszący im cywile, czy choćby we Włoszech, gdzie praktykom unga bunga oddawał się premier Berlusconi za dutki podatników.

Ale po co szukać tak daleko. Wystarczy westchnąć nad duszą Jimmy'ego Savile'a – ikony brytyjskiej popkultury, odznaczonej Orderem Imperium Brytyjskiego. O jego upodobaniach opinia publiczna dowiedziała się dopiero, gdy odszedł na inne pastwiska. Wcześniej umilał sobie życie aberracjami seksualnymi i relacjami z przedstawicielami socjety. Podobnie jak van Hauwemeirenowi, w zaspokajaniu najskrytszych fantazji nikt mu nie przeszkadzał, a nawet całkiem sporo mu ułatwiano. Być może dlatego, że moralność wyższych sfer nie obejmuje skrupułów – a skupia się na zacieśnianiu wzajemnych zależności i kultywowaniu zmów milczenia.

Pan Dobrodziej
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 1)

stanislawski

469 komentarzy

9 kwiecień '18

stanislawski napisał:

Zgadza się. No, może poza tym, że owe par excellance "pozycje" trudno było ująć w księgowości. Pewnie nie było odpowiedniej kategorii. Ot, niedopatrzenie... ;-)

PS. Dajcie więcej "światła" pod zdjęciem u góry, a zlikwidujcie jego nadmiar pomiędzy leadem a tekstem.

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska