Wiadomości

Sport

28/03/2018 02:36:00

Polska - Korea Południowa 3:2 na Stadionie Śląskim w Chorzowie!

W czwartym z kolei towarzyskim występie przed mundialem biało-czerwoni przełamali strzelecką niemoc i zaaplikowali Koreańczykom trzy bramki. Mimo tego losy meczu na Stadionie Śląskim ważyły się do ostatniej minuty.

Stadion Śląski w Chorzowie został znów otwarty dla reprezentacji Polski. I trzeba przyznać, że mimo dalekiej odległości trybun od boiska (rozdziela je bieżnia i jej szerokie łuki za bramkami), obiekt ten dorównuje atmosferą na widowni do Stadionu Narodowego w Warszawie, a nawet go przewyższa.

Reprezentacja Korei Południowej przed meczem z Polską, u góry od lewej: Son Heung-Min, Kim Sueng-Gyu, Jung Woo-Young, Ki Sung-Yueng, Hong Jeong-Ho, Jang Hyun-Soo, na dole od lewej: Kwon Chang-Hoon, Lee Yong, Park Joo-Ho, Lee Jae-Sung, Kim Min-Jae (foto: MojaWyspa)

Polacy przed meczem z Koreą Południową, 27 marca 2018 na Stadionie Śląskim w Chorzowie, od lewej: Kamil Grosicki, Łukasz Piszczek, Maciej Rybus, Michał Pazdan, Piotr Zieliński, Krzysztof Mączyński, Artur Jędrzejczyk, Taras Romanczuk, Wojciech Szczęsny, Robert Lewandowski (foto: MojaWyspa)

Pierwszą groźną akcję bramkową przeprowadzili na Stadionie Śląskim goście. W 12 minucie Lee Jae-Sung otrzymał dobre podanie i tylko skuteczna interwencja Szczęsnego zapobiegła sensacyjnej utracie bramki.
Polska maszyna nie od początku weszła na wysokie obroty. Dopiero w 23 minucie szansę miał Robert Lewandowski po dośrodkowaniu Kamila Grosickiego. Strzał z piątego metra wybronił jednak Kim Sueng-Gyu. Przy kolejnym fantastycznym dośrodkowaniu był jednak bezradny. W 32 minucie Piotr Zieliński posłał piłke znów do Lewandowskiego. Ten wygrał główkowy pojedynek z Jang Hyun-Soo i trafił do siatki! W ten sposób seria trzech meczów bez zdobytej bramki została przerwana.

Robert Lewandowski wygrywa pojedynek główkowy z Jung Woo-Youngiem i strzela na 1:0 z Koreą Południową na Stadionie Śląskim! (foto: MojaWyspa)

W 39 minucie w idealnej sytuacji znalazł się Kamil Grosicki. Po podaniu Lewandowskiego miał przed sobą już tylko bramkarza gości. Niestety, skończyło się na jęku zawodu na trybunach.
Zaraz potem szansę na wyrónanie miał po rzucie wolnym Park Jo-Hoo, Szczęsny wybił tę piłkę na rzut rożny.

W rewanżu strzeliliśmy ekipie Sin Tae-Jonga gola do szatni. Krzysztof Mączyński doskonałym podaniem wypuścił Grosickiego na środek pola karnego, a ten oddał strzał nie do obrony!
Po tak pięknej bramce Kamil Grosicki stanął niczym Jezus Chrystus z Rio de Janeiro (lub ze Świebodzina) i pozdrawiał przez chwilę widownię z banneru reklamowego PZPN w narożniku boiska...

W drugiej połowie nie zobaczyliśmy już na murawie Roberta Lewandowskiego. Konsekwencją tego był niemal zupełny brak sytuacji strzeleckich z naszej strony. Żywiej za to reagowali goście, a strzały Lee Jae-Sunga w 50 minucie i Hwanga Chee-Hana w 57 minucie sprawiły poważne kłopoty Łukaszowi Skorupskiemu.

Wprowadzony za Lewandowskiego Teodorczyk biegał dużo, lecz bez skutku. Pobiegał i wprowadzony za debiutującego w kadrze Tarasa Romanczuka - Arkadiusz Milik, który nawet w 77 minucie strzelił w kierunku koreańskiej bramki, ale niecelnie. Zanosiło się, że to koniec emocji w tym spotkaniu, a kibice odśpiewali już hymn...

Tymczasem w trzy minuty nasi rywale doprowadzili do wyrównania, przypominając nam obrazki z Kazachstanu (2:2 przy prowadzeniu 2:0) i meczu z Czarnogórą w Warszawie (prowadzenie 2:0 i wyrównanie na 2:2, ostatecznie jednak zwycięstwo 4:2).

Najpierw, w 85 minucie celnie z daleka uderzył Lee Chang-Min, co mogliśmy uznać za wypadek przy dobrze wykonywanej pracy. Jednak po chwili Park Jo-Hoo wpadł z lewej strony w pole karne i podał w okolice 11-go metra do Hwang Hee-Chana. A ten drugi raz nie dał szns Łukaszowi Skorupskiemu!