Właściciel linii Ryanair, Michael O'Leary, grozi uziemieniem samolotów po Brexicie. Wszystko po to, aby brytyjscy wyborcy mogli „na nowo przemyśleć” decyzję o wyjściu z Unii Europejskiej.
O'Leary znany jest z kontrowersyjnych wypowiedzi i ta również do takich należy. Szef dublińskiego przewoźnika zapowiada uziemienie samolotów po Brexicie. W ten sposób chce „stworzyć okazję”, dzięki której Brytyjczycy zdadzą sobie sprawę z tego, że po Brexicie „już nie będą mogli liczyć na tanie loty wakacyjne”.
Szef Ryanair podczas spotkania liderów branży lotniczej w Brukseli. – Uważam, że w naszym interesie, może nie długoterminowym, jest czasowe uziemienie samolotów. Dopiero wtedy, gdy zrobimy coś na dużą skalę, jesteśmy w stanie dotrzeć do przeciętnego brytyjskiego wyborcy i uzmysłowić mu, że przez całą kampanię brexitową był oszukiwany. Tym ludziom wmówiono, że ich kraj jest w stanie wyjść z UE, a całe ich życie będzie takie samo. W rzeczywistości wszystko się dla nich zmieni – mówi O’Leary.
Zapowiedział też, że z chwilą nadejścia Brexitu dojdzie do „prawdziwego kryzysu” w połączeniach lotniczych miedzy UK i UE. – Może wtedy, gdy Brytyjczycy zdadzą sobie sprawę, że nie ma już dla nich tanich lotów na wakacje do Portugalii, Hiszpanii czy Włoch, a zamiast tego jedyna opcja to wyprawa samochodem na urlop do Szkocji lub promem do Irlandii, zrozumieją i przemyślą na nowo całą debatą wokół Brexitu – mówi szef Ryanair.
Nie wiadomo co wyjdzie z pomysłu O’Leary’ego. Szef EasyJet, który był na scenie wraz z nim, niby w żartach stwierdził: - Jeśli uziemisz swoje samoloty, ja swoje będę miał w powietrzu. Za to szef Lufthansy wstępnie poparł pomysł: - Jeśli cała nasza branża weszłaby w to i w ten sposób pokazalibyśmy jak złym pomysłem był Brexit, to byłaby ciekawa idea – mówi Carsten Spohr.
Minister transportu Chris Grayling w styczniu stwierdził, że uziemienie samolotów po Brexicie nie będzie miało miejsca, z uwagi na to, że w interesie wszystkich jest to, aby ruch lotniczy rozwijał się bez przeszkód.