MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

26/02/2018 08:12:00

Felieton: Miasto-potwór

Felieton: Miasto-potwórSą fajne miasta, niefajne miasta i miasta-potwory. W pierwszej kategorii mieszczą się głównie ośrodki miejskie pachnące historią. Druga pełna jest rozmaitości, a trzecia obejmuje molochy powstające na styku pierwszego i trzeciego świata, który zaznaje przyspieszonego awansu cywilizacyjnego.
Istnieje kategoria ludzi, którzy latają na wakacje do Dubaju. Wcześniej nie do końca zdawałem sobie z tego sprawę – dopóki sam do Dubaju nie poleciałem. Poleciałem, fartownie, przelotem – po drodze w ciekawsze rejony. Ale wychyliłem nos za terminal lotniska i coś niecoś sobie obejrzałem. W drodze powrotnej przyszło mi nawet zanocować w tym klejnocie Arabii i obejrzałem sobie deko więcej. Po czym zachciało mi się wiać.

Wśród turystów wizytujących Dubaj nieprzypadkowo liczne grono stanowią Rosjanie i Ukraińcy. Dubaj to prestiż, blichtr, polor i góry szmalu – głównie wysysanego z kieszeni przybyszów w przepastnych galeriach handlowych. A nurzania się w świecie pstrokatych dóbr doczesnych i ogólnym bling-bling to jedna z ulubionych rozrywek Słowian Wschodnich po awansie ekonomicznym. Nie chcę tu nikogo urazić – lubię Rosjan i „rosyjską duszę”, ale ma ona swój mroczny, dubajski rewers. Ma go również dusza polska, zabiedzona latami komuny, zakompleksiona i potrzebująca rozmaitych odreagowań. Na szczęście moja polskość zareagowała poprawnie. Może zdradzę zbyt wiele, ale uściślę, że biegunką. To, uważam, właściwa odpowiedź na rzyg bodźców aplikowanych przez dubajską metropolię swojej uciśnionej ofierze.

Na pierwszy rzut oka nie jest źle. Czysto, bezpiecznie, małoludno i nawet niealkaidowo. Zamach lub napaść fizyczna na tle etniczno-religijnym w Dubaju wydają się o wiele mniej prawdopodobne niż w większości europejskich metropolii. W końcu szejkowie nie po to sponsorują terrorystów, żeby ci fajdali im na własnym podwórku.

Nie jest źle na pierwszy rzut oka i w zależności od tego, dokąd uda się wścibski turysta. Ja akurat udałem się na spokojne wybrzeże, do którego dotarłem na piechtę, sunąc betonowym lasem. To, że Dubaj nie jest dla ludzi, tylko dla samochodów, a właściwie wypasionych fur, to również jedno z pierwszych wrażeń – tyle że negatywnych – jakimi epatuje to miasto. Przejść dla pieszych trzeba szukać z reflektorem w ręku, a dystans między jednym a drugim najlepiej pokonywać taksówką. Po takie osiągnięcia cywilizacji, jak skwerki z ławeczkami, parki i alejki z kawiarniami lepiej frunąć z powrotem do Europy.

Dubaj nie jest dla ludzi również dlatego, że jest dla konsumentów. Oczywiście nie dla tych zwykłych, polujących w markecie na kurczaka na promce, ale tych najbardziej żarłocznych, najbardziej galeryjnych, najbardziej łasych na najgłupsze zachcianki. Wybotoksowane damulki paradujące z wielkimi misiami i naręczem torebek po handlowym molochu w towarzystwie swoich wypomadowanych dżolerów to całkiem częsty widok. Z tego handlowego molocha muszę się wytłumaczyć: trzeba przez niego przejść, wysiadając z metra i pokonując dystans mniej więcej kilometra, wielokrotnie gubiąc się przy tym po drodze, by dotrzeć do sławnego wysokościowca Burj Kalifa. Budyneczek, nie przeczę, robi wrażenie. Podziwiając jego majestat, można by pomyśleć, że dla szejków pełni on funkcję przedłużenia tego, czego przedłużeniem dla samców alfa jest wypasiona fura.

Centrum Dubaju to kraina żrącego plastiku, który wywołuje oparzenia a nawet wstrząs anafilaktyczny w duszy małomiasteczkowego Europejczyka. Jest to plastik ze szkła, betonu i innych materiałów konstrukcyjnych, ale sednem jego plastikowości jest chory zamysł leżący u źródeł tej urbanistycznej poczwary. A zamysł jest taki: wybudować na skraju pustyni w trybie przyspieszonym miasto, które a) swoimi gabarytami przysporzy splendoru jego twórcom, b) stanie się maszynką do czesania pieniędzy na frajerach łasych na splendor. Maszynką w typie labiryntu, aktywnie zaszczuwającego pieszego swoją nieprzeniknioną, gigantomańską zabudową oraz luksusową ofertą handlową. Trudno mi uwierzyć ludziom twierdzącym, że „żyje im się tu dobrze” – a podobne zapewnienia słyszałem z pierwszej ręki. Myślę, że, jak to na pustyni bywa, po prostu cierpią na fatamorganę.

Żeby nie poprzestawać na relacjonowaniu wrażeń z wakacji, w dodatku tych ujemnych, okraszę je ciekawostką z kraju sąsiadującego z Emiratami. Otóż Dubaj to mały pikutek w porównaniu z tym, co planują szejkowie z Arabii Saudyjskiej. Zamierzają oni wygospodarować 500 miliardów dolarów na przedsięwzięcie o nazwie NEOM. Będzie to metropolia zlokalizowana u wybrzeży Morza Czerwonego w pobliżu Jordanii, zajmująca obszar o powierzchni… Sycylii. „Miasto przyszłości” będzie działało w oparciu o rozmaite autonomiczno-robotyczno-ekologiczne cuda na kiju. Wieść gminna niesie, że będzie w nim dostępne wszystko, co oficjalnie jest zakazane w Arabii Saudyjskiej – i za co grożą kary od grzywny po ścięcie. Najwyraźniej moralność islamska jest na użytek porządku publicznego i szariatu, ale już nie na użytek pozyskiwania źródeł finansowania świętej wojny.

Pan Dobrodziej
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 2)

Waldussi

11 komentarzy

26 luty '18

Waldussi napisał:

Świetnie się to czyta, bo... idealnie ukazuje to co czuje się będąc w Dubaju (oczywiście, jeśli nie jesteśmy tamtejszą Panią po botoksie lub jej misiem ;)

profil | IP logowane

stanislawski

469 komentarzy

26 luty '18

stanislawski napisał:

Tak, to motłoch.

Nota bene - dobry tekst.

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska