Życie w złudzeniu
Beata, 53-letnia księgowa opowiada zaskakującą historię o swoim wujku, który szczęście upatrywał w pieniądzach. - Jak ich nie miał, cierpiała cała rodzina zdana na jego humory, dąsy, zmiany nastrojów i niezadowolenie. Jak był przy kasie - tryskał szczęściem, zdrowiem, bawił się w filantropa.
Całe życie szukał szczęścia i uprawiał demagogię, a miał ładną żonę, dwie zdolne córki, wnuki, dom i ogród. To wszystko było mu na nic. Grał, wygrywał, tonął w hazardzie i wokół siebie tworzył nierealną rzeczywistość. Umarł nagle, pozostawił po sobie długi, które teraz spłaca jego rodzina. Pieniądze szczęścia mu nie dały, a i po śmierci odcisnęły swoje piętno, bo dziedzictwo postępowania wujka spadło na jego dzieci. Dramatyczna historia dla całej rodziny i do tego jeszcze szokująca, zagadkowa śmierć wujka, który był okazem zdrowia - uważa Beata. Jej zdaniem większość ludzi nie docenia tego, co przyniosło im życie, w wielu przypadkach nawet nie zauważa dobrych rzeczy, które mają miejsce wokół nich. - To takie przykre, że doceniamy wówczas wszystko, gdy to tracimy. Nikt nas nie uczy cieszyć się teraz, nie po fakcie, nie po latach. A przecież szczęście dla każdego oznacza coś innego i dlatego nikogo nie omija. Szkoda, że zawsze pragniemy tego, co posiadają inni, a nie chcemy docenić tego, co zostało nam dane i jest równie ważne, piękne, mądre i wartościowe. Trzeba nieszczęścia, by zauważyć szczęście - taka ironia jest potrzebna w życiu, by się zatrzymać - podsumowuje księgowa prosząc aby w jej imieniu wygłosić apel do tych, którzy szukają szczęścia: Nie wolno nam oceniać, nie wolno niczym tłumaczyć zła, ale trzeba nastawić się na robienie dobrych rzeczy. Do nich potrzebna jest wiara i siła mentalna, a wiara jako klucz do wszystkiego daje nam siłę do życia, do podejmowania wyzwań, do pokonywania barier i do wolności.
Małgorzata Bugaj-Martynowska, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.