Referendum w sprawie opuszczenia przez Wielką Brytanię Unii Europejskiej zrodziło wiele stresu, dużo pytań i multum niewiadomych. I każdy następny miesiąc, który przybliża nas do marca 2019, przynosi kolejne. W niepewności tkwią wszyscy. Od biznesu, po studentów, a na emerytach kończąc. Bo nic nie jest pewne. Negocjacje między Brukselą a Londynem są żmudne, informacje skąpe, zapewnienia polityków mętne, przewidywania sprzeczne, a rozwiązania niekoniecznie przesądzone. Zanim umowa „wyjścia” nie zostanie podpisana, a potem ratyfikowana przez wszystkie parlamenty krajów członkowskich i nie wejdzie w życie, eksperci, odpowiadający na pytania niepokojących się o swoją przyszłość obywateli UE, poruszają się trochę po omacku. I powołują na zdrowy rozsądek, dobrą wolę obu stron oraz racjonalizm. Tak jest również w przypadku pytań o prawa emerytalne obywateli krajów Wspólnoty po Brexicie. A te pojawiają się coraz częściej, co nie dziwi, bo to kwestie fundamentalne, a zegar tyka. Co się stanie z naszymi latami składkowymi, jeśli po 2019 zdecydujemy się na opuszczenie królestwa? Co będzie, jeśli postanowimy zostać? Czy Brexit będzie twardy czy miękki, i czy będzie to miało zasadniczy wpływ dla przyszłych emerytów? Poziom niepewności i niepokoju wzrasta. Bo dotychczas dla wielu Brexit był trochę abstrakcją. Politycznym zawirowaniem. Spektaklem. Bliżej nieokreśloną przyszłością. Ale wyjście Wielkiej Brytanii z Unii jest bliżej jak dalej. B-day jest tuż za rogiem. Został zaledwie rok z małym kawałkiem.
Po staremu
W kwestii praw emerytalnych możemy raczej przestać się niepokoić. Nic nie wskazuje na to, żeby zasady przyznawania emerytur obywatelom krajów Unii, mieszkających w królestwie, po Brexicie się zmieniły. Chociażby ze względów społecznych, etycznych i politycznych. Trudno sobie wyobrazić, żeby UE zgodziła się na gorsze traktowanie swoich trzech milionów obywateli i żeby Londyn machnął ręką na milion Brytyjczyków, w tym prawie 200 tys. emerytów mieszkających w krajach Wspólnoty. Londyn i Bruksela wydały nawet w tej sprawie specjalny raport. Obie strony 8 grudnia 2017 roku zapewniły, że „pomimo tego, że nic nie jest ostatecznie przesądzone”, to „umowa wyjścia” będzie zawierała zobowiązanie do koordynacji ubezpieczeń społecznych. W punkcie 28. raportu napisano, że w kwestii emerytur: „zastosowanie będą miały zasady koordynacji ubezpieczania społecznego, określone w rozporządzeniach (WE) nr 883/2004 i (WE) nr 987/2009. Zasady koordynacji ubezpieczeń społecznych obejmą obywateli Unii, którzy w określonym czasie podlegają lub podlegali ustawodawstwu brytyjskiemu i obywatelom Wielkiej Brytanii, którzy podlegają lub podlegali ustawodawstwu państwa członkowskiego UE (…) Zasady te będą miały również zastosowanie w kwestii sumowania okresów ubezpieczenia społecznego dla obywateli Unii i Wielkiej Brytanii, którzy pracowali lub zamieszkiwali w Zjednoczonym Królestwie lub w państwie członkowskim UE w przeszłości”. Oznacza to, że mniej więcej wszystko zostanie po staremu. Albo po nowemu, bo niedawno zasady nabywania praw emerytalnych nieco się zmieniły. Nowe zasady mówią, że aby otrzymać brytyjską państwową emeryturę trzeba mieć dziesięć lat składkowych. To nie muszą być lata ciągłe. Wysokość emerytury zależy od liczby przepracowanych lat. Pełna państwowa emerytura w królestwie wynosi obecnie 164.35 funtów tygodniowo. Żeby ją otrzymać trzeba mieć 35 lat składkowych. Nie należy się także niepokoić, jeśli zdecydujemy się opuścić Wielką Brytanię. Bo nasze brytyjskie lata składkowe zostaną wliczone do składek, które będziemy odkładali w innych krajach Unii. Także po Brexicie. Nie wiadomo jedynie, czy brytyjska emerytura nie będzie w niektórych krajach „zamrożona”, czyli nie będzie rosła jak na Wyspach o co najmniej 2.5 proc. rocznie. Na ten temat nie ma informacji, ale niewątpliwie przyszła umowa „wyjścia” zajmie się tym zagadnieniem. Brexit nie będzie miał także wpływu na wysokość emerytury prywatnej.
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.