Gość z rózgą i w Relaksach
Tomasz Zawierciak wspomina, że Mikołaj to był gość. Dziwnie ubrany, nie z reniferami w zaprzęgu, ale rózgami w dłoniach. Na stopach miał Relaksy, bo przecież wówczas wszyscy je nosili. Zawierciak mówi, że zimą noszono Relaksy, a latem tzw. plastiki. Respondent uważa, że każde dziecko czuło wobec staruszka z siwą brodą respekt, mimo że wiedziało, że Mikołaj jest dobry i przynosi podarunki. - Nic nie było za darmo. Najpierw odpowiedzi na pytania, czy byłem grzeczny, czy dobrze się uczę, czy słucham rodziców... Taki test, małe przesłuchanie. Powaga musiała być zachowana. Potem występ... Trzeba było zaśpiewać kolędę. Co roku inną. I dlatego już w dzieciństwie znałem kilkanaście. Jak przychodziło do kolędowania w Wigilię, śpiewałem z dorosłymi przy stole. Pamiętam jednak jedno zdarzenie, nie było przyjemne i chyba dlatego zapadło tak głęboko w pamięć. Pijany wujek przebrany za Mikołaja. Wujek odwiedzał kilka mieszkań, wręczał dzieciom podarki, a dorośli częstowali go w kuchni wódeczką. Po kilku takich wizytach nie potrafił utrzymać się na nogach. Wtedy nie myślałem, że wujek - Święty Mikołaj jest taki zmęczony, od dźwigania worków z prezentami. A on był pijany. Tragedia! - opowiada Zawierciak.
- Pomarańcze kubańskie, dezodorant Extase, perfumy Currara, Old Spice, Pani Walewska i Radiomagnetofon Unitra - to były luksusy, to był szał, kto to miał był uważany za gościa z kasą i na czasie. Ale to były czasy i jakie piękne w tych czasach święta. Jak to wszystko smakowało i jaką miało wartość. Dzisiaj uciekamy z Londynu do Polski na święta, stęsknieni za latami, które nas ukształtowały. Dzisiaj Mikołaj to małe wydarzenie. Ot, idę z córą przez pasaż na Ealingu, a tam Mikołaj w grocie i obok niego dziewczyny z wiaderkami na pieniądze. Córka natychmiast zapytała dlaczego trzeba płacić Mikołajowi, skoro on ma pieniądze i pomaga biednym. Nie wiedziałem co odpowiedzieć..., że święta się skomercjalizowały, że świat oszalał, że ludzie nie chcą szanować wartości. Za moich czasów jak do wsi miał przyjść Święty Mikołaj, to gospodarze drogę dwa razy dziennie odśnieżali, a on spotkał się z dzieciakami w kościele, po mszy i tam rozdał upominki. Dzisiaj siedzi w grocie i chce żeby mu płacić - podsumowuje Wojciech Mazurek.
Małgorzata Bugaj-Martynowska, MojaWyspa.co.uk