- Mieszkamy tutaj i przejmujemy zwyczaje brytyjskie. Jednym z nich jest Halloween, którego kolebką jest Ameryka. Weźmiemy udział i jak co roku przejdę ulicami mojej dzielnicy z dziećmi. One będą miały zabawę, a ja spacer z psem, bo nasz Hero również zostanie ubrany w odpowiedni strój - mówi Barbara Tomaszewska, mama siedmiolatki i dziewięciolatka.
Podobnego zdania jest jej przyjaciółka Iwona Mazgaj, która uważa, że w Halloween nie ma niczego złego. Mazgaj mówi, że każdy kraj ma swoje obyczaje, a niektóre z nich, jak np. Halloween powoli adaptują się również w Polsce. - Nie słucham głupot. Chodzę do kościoła, wierzę w Boga i to nie przeszkadza mi zabrać dzieci na Halloween. Z kilkoma mamami zorganizowałyśmy małe party. Dzieciaki się przebiorą, pobawią, a my będziemy miały okazję do spotkania. Moja córka Natalia czeka na ten dzień od kilku tygodni, kupiłam jej strój czarownicy, specjalnie z myślą o tym święcie - mówi Mazgaj.
Zapalę znicz
Nie wszyscy Polacy w Wielkiej Brytanii mają podobne opinie. Kasia i Tomasz Lewandowscy są w radykalnej opozycji do Halloween, mówią o tym otwarcie i przekonują, że uczestnictwo w wydarzeniu może tylko zaszkodzić. Zatem ich zdaniem zabawa w ten dzień nie jest warta uwagi. Lewandowski namawia, aby w ten dzień odwiedzić brytyjskie cmentarze, na których spoczywają Polacy i aby mówić dzieciom o polskiej tradycji Wszystkich Świętych. To, jego zdaniem, forma edukacji i zachowania polskiej kultury wśród Polaków urodzonych na Wyspach.
- Polacy nie mają wiedzy. Kupują kota w worku i tłumaczą, że skoro tutaj mieszkają to ich obowiązkiem jest asymilowanie się z kulturą brytyjską. Oczywiście jest w tym racja, ale należy dokonywać selekcji i wybierać te rzeczy, które są zgodne z naszymi zasadami i wychowaniem. Nikt z nas w Polsce nie wychowywał się na Halloween i nie ma potrzeby aby ten zwyczaj zaszczepiać w naszych dzieciach. Jesteśmy chrześcijanami, Halloween stoi w opozycji do naszej wiary i dekalogu - mówi Lewandowski. - Dziwi mnie postawa Polaków, którzy posyłają dzieci do katolickich szkół, a potem zabierają na Halloween, albo wybierają polską szkołę bez lekcji religii, bo dziecko już uczęszcza do katolickiej szkoły brytyjskiej. Polacy są tutaj zagubieni, bo nie mieszkają u siebie, stąd takie poplątanie z pomieszaniem. A przecież lepiej razem z dziećmi zapalić znicz, obejrzeć fotografie przodków, powspominać i spędzić ten czas z rodziną. Kiedyś one to samo będą robiły ze swoimi dziećmi. Taka rodzina ma szansę przetrwać, bo to rodzina, która pielęgnuje przeszłość, mówi o historii. A Halloween nic takiego nie wnosi, wkrada się podstępnie do polskiej kultury, wprowadza chaos i potem jak się okazuje bywa jeszcze zaproszeniem do świata, który może nam zaszkodzić - wyjaśnia Katarzyna Lewandowska.
- Dawniej uczestniczyłam z moimi dziećmi w Halloween, ale zauważyłam, że mieszkając w Anglii staję się bardziej brytyjska niż polska. Nasza rodzina przez to zaczęła się rozpadać, bo przejęliśmy brytyjski tryb życia. Postanowiłam wprowadzać zmiany i dopiero wtedy okazało się, jak się od siebie oddaliliśmy, usłyszałam, że to co polskie jest staroświeckie i nudne, a to co brytyjskie jest cool. Nie zauważyłam granic, które jako rodzina przeszliśmy i zrozumiałam, że moje dzieci przestają być Polakami, bo my jako rodzice przestaliśmy o to dbać. To naturalne, że zostały wchłonięte przez system tutejszy. Namawiam wszystkich aby jak najwięcej polskości było w naszych domach, bo kiedy dziecko osiągnie wiek nastoletni, narażone jest na mnóstwo niebezpieczeństw, również związanych z okultyzmem, które my rodzice bagatelizujemy i traktujemy jak zabawę, a które tutaj są na porządku dziennym. Trudno jest wyrwać się później z takiego problemu i dopiero trudno wówczas wytłumaczyć cokolwiek nastoletniemu dziecku, które tonie w problemie narkotykowym, czy innym związanym z sektą, czy różnego rodzaju rytuałami. Można sobie zgotować piekło zaczynając z pozoru niewinnie od Halloween, dając przyzwolenie na taką maskaradę, otwierając drzwi do środowiska, którego nie znamy - mówi Beata Adamczyk.