Formalna nazwa to Department for Exiting the European Union. Wydawać się może, że praca w takim miejscu to marzenie niejednego urzędnika służby cywilnej. Tymczasem w ciągu 14 miesięcy z pracy w tym miejscu zrezygnowało ponad 20 proc. urzędników. W liczbach wygląda to tak, że z departamentu który zajmuje się historycznym wydarzeniem jakim jest Brexit, odeszły do tej pory 124 osoby!
Dziennikarze starali się uzyskać odpowiedź na pytanie, co jest nie tak w tym miejscu, skoro odchodzi z niego tyle ludzi. Szefowie wydziału tłumaczą, że ze wspomnianych 124 osób, tylko 5 odeszło całkowicie z szeregów służby cywilnej. Reszta przeniosła się do innych komórek, a pracę w departamencie ds. Brexitu traktowała jako okazję do zdobycia cennego doświadczenia.
Zdaniem przedstawicieli ministra, tego typu rotacje to „normalna sytuacja, efekt zwyczajnych rotacji urzędników, którzy często zmieniają wewnętrznie miejsce pracy”. Czy tak jest faktycznie?
Z wydziału brexitowego odchodzą nie tylko szeregowi urzędnicy, ale również najbardziej doświadczeni fachowcy. Na przykład Oliver Robbins, który w tydzień temu oznajmił, że opuszcza wydział kierowany przez Davisa.
Robbins nie ukrywał, że powodem odejścia są niesnaski z samym Davisem. Nie jest tajemnicą, że obaj panowie nie bardzo się dogadywali, a Robbins miał szczególnie dość tego, że jego zdaniem minister Davis miał problem z podejmowaniem decyzji.
Robbins po odejściu objął nowo utworzone stanowisko doradcy Theresy May do spraw związanych z UE.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.