MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

04/09/2017 06:14:00

Felieton: Imigracyjny dysonans poznawczy

Felieton: Imigracyjny dysonans poznawczyTak zwany kryzys imigracyjny ujawnia głęboką sprzeczność tkwiącą w ludzkiej naturze. Z jednej strony dążymy do świętego spokoju, z drugiej robimy wszystko, by zdetonować świat.
Ta sprzeczność przejawia się również na inne sposoby, choć generalnie i banalnie daje się streścić w stwierdzeniu: chcemy dobrze, a robimy źle. Można by zapytać, dlaczego tak jest, ale daruję to sobie i wam. Dziś chciałbym jedynie pobiadolić, jak bardzo można iść w zaparte, by bronić swego stada i ideologii – nawet jeśli to zaparte prowadzi do detonowania świata.

Albert Camus, pisarz, który pisał, że życie jest nieszczęśliwe, a potem się umiera, sformułował bardzo ciekawą myśl. Stwierdził mianowicie, że socjalista jest człowiekiem, który w głębi duszy pragnie niewoli (nie znajdziecie w necie, zapamiętałem to z książeczki z aforyzmami). Być może nie jest to pogląd, który podpowiada intuicja, ale zdecydowanie podpowiada go doświadczenie historyczne. No wiecie, ZSRR, ChRL, Kambodża i takie tam. Przywołuję socjalizm i w ogóle wszelkiej maści lewicę, bo współczesny świat jest, w najogólniejszym zarysie, areną starcia dwóch systemów światopoglądowych. Prawicowego, który dąży do wolności (za cenę ograniczonego bezpieczeństwa), i lewicowego, który dąży do niewoli (podążając za pokusą zwiększonego bezpieczeństwa i instytucjonalnej kontroli nad życiem społecznym). Spór wokół zorganizowanej akcji sprowadzania do Europy elementu obcego kulturowo i potencjalnie wrogiego, zwanej skrótowo kryzysem imigracyjnym, to jeden z obszarów tego starcia. Warty przywołania jako bardzo wymowny, a w dodatku bardzo żywy – bo podsycany medialnie atakami terrorystycznymi, napaściami, gwałtami i podobnym występkiem.

Jesteśmy świeżo po zamachach w Hiszpanii, Finlandii (tu raczej skromny epizod), próbie przeprowadzenia zamachu w australijskim samolocie i gwałcie dokonanym na Polce we Włoszech. Między tymi wydarzeniami pewnie doszło do wielu podobnych lecz mniejszego kalibru i nieuchronnie dojdzie do kolejnych. We wszystkich główną rolę odgrywają przybysze z krajów islamskich, którzy od kilku lat obficie napływają do Europy przez Morze Śródziemne i turecką „śluzę” – ku przedziwnej akceptacji europejskich władz. To proces, który został zainicjowany dekady temu (polityką ściągania zagranicznej siły roboczej, a następnie multikulturalizmu), ale wyraźnie nasila się w dekadzie obecnej. Zmiany, jakie wywołuje w życiu społecznym, widoczne są gołym okiem dla każdego, kto, mając lat trzydzieści plus, nie ma pamięci pisklaka i bywał na Zachodzie w ubiegłej dekadzie. Już wtedy gettoizacja i, mówiąc z lewacka, alienacja ciemniejszych imigrantów w ponurych blokowiskach wróżyła źle porządkowi publicznemu we Francji, Wielkiej Brytanii, Holandii czy Niemczech. Dziś ze strefami no-go i napaściami na tle seksualnym, wizualnym oraz rabunkowym jest tylko gorzej.

Trzeba również inteligencji pisklaka, by nie dostrzegać związku między bezhołowiem, w którym pogrążyła się Europa, a zmianami w zabarwieniu skóry jej mieszkańców. To nie jest pogląd rasistowski. Bo nie funduję go na przekonaniu, że ludzie kolorowi inaczej są w jakikolwiek sposób gorsi od inaczej kolorowych. Po prostu ludzie przystosowani do odmiennych warunków życia trafili do świata, w którym panują odmienne warunki życia – i to spotkanie okazało się niekorzystne dla świata gospodarzy. To trochę jakby wpuścić lisy do kurnika. Lisy nie są głupsze ani moralnie gorsze od kur. Po prostu kurnik nie jest miejscem, w którym lisy powinny harcować – nawet jeśli są niedożywione i pozbawione benefitów. No, chyba że nie zależy nam na życiu kur i dobrostanie gospodarstwa.

Śledząc biernie „dyskusje” po zdarzeniach w rodzaju napaści w Rimini i ocierając się o „argumenty”, jak to „nasi też gwałcą”, zatem otwórzmy granice dla „uchodźców” i zamknijmy buzie „naziolom”, dostaję już nawet nie ciężkiej k!@#wicy, jak onegdaj, ale lekkiego załamania nerwowego. Lekkiego, bo tak naprawdę, to zwyczajnie smutnieję. Wiem bowiem, że te oderwane od rzeczywistości tezy nie wynikają z małego rozumku ich autorów. Wypływają przede wszystkim ze strachu. W ostatnich latach, może nawet miesiącach polaryzacja światopoglądowa, nie tylko zresztą w Polsce, radykalnie się nasiliła. Ci, którzy chcieli mieć święty spokój, ale byli trochę na prawo, pocisnęli na barykady tak samo, jak ci, którzy chcieli mieć święty spokój, ale byli trochę na lewo. Ci na lewo boją się tych na prawo, bo ci na prawo kojarzą im się ze zorganizowaną przemocą, systemowym wykluczaniem i zinstytucjonalizowaną nienawiścią. Dlatego też ochoczo witają imigrantów, którzy mogliby rozcieńczyć lokalny etnos i osłabić „zwartą tkankę kulturową” rodzącą, według lewackich wyobrażeń, „faszyzm” – przed którym lewica, w dużej mierze złożona z rozmaitych (zresztą sztucznie przez siebie wykreowanych) „mniejszości” i „odmienności”, za wszelką cenę chce się zabezpieczyć. Z kolei ci na prawo w gruncie rzeczy mają pragmatyczne, nieco konserwatywne wyobrażenie na temat porządków społecznych i nie chcą, by ci na lewo wywracali im świat do góry nogami. A zatem w pewnym sensie też się boją. Strach, jak wiadomo, rodzi agresję. A agresja – (kontr)agresję. I tak dochodzi do zderzenia.

W tej sytuacji fakty przestają mieć znaczenie. Liczą się założenia – wszystko, co do nich nie pasuje można nagiąć za pomocą sofistyki i dostosować obraz świata do wymogów ideologii. Można to robić skutecznie, dopóki zna się umiar. I robią to obie strony sporu. Problem w tym, że lewica umiar zatraciła, co dostrzegają ludzie tradycyjnie pozostający poza konfliktem ideologicznym. To stosunkowo bierna masa społeczna o nieokreślonych poglądach, która chce świętego spokoju jeszcze bardziej niż ci o (niegdyś) łagodnych odchyleniach. A lewica nie gwarantuje świętego spokoju, bo od swojego zarania nastawiona jest na działanie wywrotowe (rewolucja i te sprawy). Skoro jednak lewica nie ma poparcia w zdroworozsądkowej, choć nieco przytłumionej masie, to potrzebuje sankcji ze strony „sił wyższych”. W rodzaju eurokratów, mediów, korporacyjnego kapitału (z którym o dziwo chętnie zawiera sojusze) i sponsorowanych przezeń organizacji pozarządowych, organizujących spontaniczne protesty przeciwko „nietolerancji” i „faszyzmowi” (polecam zguglać modne ostatnio słówko „astroturfing”).

Człowiekowi, który próbuje to wszystko obserwować z dystansu i nie chce się angażować w bezowocne dyskusje z powodu przekonania o ich bezowocności, pozostaje jedynie smutne przeżywanie dysonansu poznawczego. Dysonansu wywołanego nie tylko głosami internetowej młodzieży, ale również oświadczeniami najwyższych władz Europy. Na przykład Angeli Merkel, która po doświadczeniach ostatnich dwóch, trzech lat zadeklarowała, że ponownie przyjęłaby milion imigrantów.

Pan Dobrodziej
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 1)

ColinCopernic

1 komentarz

4 wrzesień '17

ColinCopernic napisał:

Dysonans poznawczy to ja mam, gdy na portalu de facto dla imigrantów czytam artykuły, których autor jest wyraźnie przeciwko... imigrantom, tylko skądinąd.

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska