MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

28/08/2017 03:30:00

Felieton: Dlaczego Polska nie działa?

Felieton: Dlaczego Polska nie działa?Polska to wspaniały projekt, tylko ma problem z odpaleniem. Za jego makietą wciąż działa system trybów nastawiony na mielenie obywateli i wyciskanie z nich soków – w postaci ekwiwalentu pracy, czyli gotówki.
Taka sytuacja. Sierpień, dżdżysty niedzielny wieczór, jedno z dużych polskich, kulturalnych miast. Jak przystało na w miarę prawdziwych Polaków i lekko agnostycyzujących katolików, Jaś i Małgosia jadą rowerkami dać na tacę. W pewnym momencie Małgosia zjeżdża z brukowej nawierzchni na tramwajowe torowisko, ale przednie koło niefortunnie wślizguje się w koleinę. Małgosia traci równowagę, robi bęc i ała. Samochodem omija ją wredny babsztyl, który krzyczy, że gdyby jechał szybciej, to mógłby ją przejechać. To jeszcze nie jest problem z projektem Polska. Wredne babsztyle (i chłopsztyle) zdarzają się nawet w miodem płynącej Ameryce.

Problem zaczyna się w momencie, gdy Jaś, na prośbę Małgosi, wykręca numer 112. Numer 112 to jednolity numer alarmowy obowiązujący na terenie całej Unii Europejskiej służący do powiadamiania w sytuacjach zagrożenia zdrowia, życia lub mienia. Małgosia ma mdłości, zawroty głowy i okropnie boli ją ręka. Sytuacja spełnia więc znamiona zagrożenia zdrowia. Jaś dzwoni, opisuje sytuację, podaje swoje imię i nazwisko, i prosi o wysłanie karetki pogotowia. Dyspozytor mówi, że z powodu dużej ilości zdarzeń w mieście karetka może przyjechać najwcześniej za pół godziny i że lepiej samodzielnie udać się na dyżur chirurgiczny. Małgosia, która powoli odzyskuje siły, przystaje na taką sugestię i wraz z Jasiem udaje się pod wskazany adres via tramwaj.

Ledwie wysiadają z pojazdu, okazuje się, że szuka ich policja. Jaś zostaje telefonicznie poproszony o zatrzymanie się – wraz z Małgosią i rowerami – w miejscu, w którym aktualnie się znajduje, i zaczekanie na funkcjonariuszy. Ani Jaś, ani Małgosia nie mają pojęcia, o co może funkcjonariuszom chodzić. Małgosia przecież wywróciła się tylko na rowerze, Jaś chciał uzyskać dla niej pomoc medyczną, a następnie oboje postąpili zgodnie ze wskazaniami pracownika pogotowia. Gdyby zadzwonił do nich ktoś z działu marketingu prywatnej kliniki chirurgicznej – Jaś, w dzisiejszych czasach, bodaj mniej by się tym zdziwił niż pilnym zainteresowaniem funkcjonariuszy.

Jaś z Małgosią żyli jednak zbyt krótko i beztrosko, by zdawać sobie sprawę, że pilne zainteresowanie funkcjonariuszy upadkiem Małgosi ma solidne podstawy w polskim prawie. Ale fundamenty te objawiają się poszkodowanym – a może już wcale nie takim poszkodowanym, bo również sprawcom? – stopniowo. Funkcjonariusze dżentelmeńsko podwożą Małgosię na dyżur chirurgiczny, podczas gdy Jaś dociera tam po dłuższej chwili, prowadząc rowery. W trakcie lokomocji Małgosia zostaje poddana badaniu alkomatem oraz formularzem zawierającym pytania o okoliczności zdarzenia drogowego. W końcu Małgosia trafia pod opiekę lekarza, który okazuje się być ortopedą i nie może wypowiadać się na temat tego, czy doszło do wstrząsu mózgu, na co mogłyby wskazywać nudności. W tym celu trzeba udać się na SOR i poczekać pięć w porywach do dziesięciu godzin na przyjęcie.

Podczas gdy Małgosia diagnozowana jest przez ortopedę, ściśle przestrzegającego swojej specjalizacji, Jaś gawędzi z funkcjonariuszami. To życzliwe i szczere osoby – Jaś stwierdza bez ironii. Od jednej z nich Jaś dowiaduje się, że każde zdarzenie drogowe, w którym dochodzi do uszkodzenia, np. ciała lub pojazdu, kwalifikowane jest jako wykroczenie i potencjalne przestępstwo. Bo gdyby Małgosia wykopyrtnęła się na chodnik i zadrasnęła przechodzącego z mamą małego Zdzisia, odpowiadałaby karnie. Jaś początkowo nie chce wierzyć w to, co słyszy, ale przypomina sobie, że Polska to wspaniały projekt, tylko ma problem z odpaleniem.

Z trudem jednak przełyka fakt, że wraz z Małgosią, po uzyskaniu diagnozy, będą musieli poczekać na innych funkcjonariuszy – z wydziału (lub pionu, jakkolwiek zwą to w tej pokracznej mundurowej aparaturze) likwidacji zdarzeń drogowych. Funkcjonariusze ci zajmują się czymś w rodzaju „odhaczania” sytuacji drogowych, które mogą mieć następstwa prawne, przez ich całościowe oformularzowanie i oparagrafowanie. Małgosia i Jaś czekają więc kolejną godzinę na oddział likwidacyjny. Jest już pierwsza w nocy i fakt, że Małgosia musi wstać wcześnie rano do roboty, nie ma oczywiście żadnego wpływu na tryb postępowania funkcjonariuszy.

W końcu dwuosobowy szwadron likwidacyjny przybywa na miejsce, kurtuazyjnie przepraszając za spóźnienie i tłumacząc, że likwidował dachowanie po drugiej stronie miasta. Jeden z funkcjonariuszy angażuje się w działania potocznie zwane papierkowymi, drugi – wykonuje serię zdjęć pojazdu uczestniczącego w zdarzeniu drogowym, czyli roweru. Uprzejmym wymianom zdań i powściągliwym narzekaniom na przewlekłość procedury nie ma końca, gdyż również komando likwidacyjne złożone jest ze szczerych i życzliwych osób. Aż do momentu, gdy funkcjonariusz ds. papierkowych informuje Małgosię – i Jasia – że zmuszony jest nałożyć na Małgosię grzywnę. Relatywnie niską, bo w wysokości 100 zł.

Gdy Małgosia z Jasiem odzyskują powietrze w płucach i tlen w mózgu, spontanicznie wspominają twórczość takich artystów jak Stanisław Bareja, grupa Monty Pythona czy Franz Kafka – i uprzejmie proszą o wyjaśnienia. Funkcjonariusz ds. likwidacji przypomina, że każde zdarzenie drogowe, w którym dochodzi do uszkodzenia, np. ciała lub pojazdu, kwalifikowane jest jako wykroczenie i potencjalne przestępstwo. Pojazd wprawdzie nie, ale ciało Małgosi zostało uszkodzone. Dlatego też mamy do czynienia z wykroczeniem, które podlega karze grzywny – informuje funkcjonariusz.

- Nie, to nie ma sensu – odpowiada funkcjonariusz na pytanie Jasia, czy może są jeszcze sądy w Warszawie. Okazuje się, że w takich sprawach, w przypadku odwołania, nie dochodzi nawet do właściwej rozprawy. Dla sądów, powiedzmy podnioślej: dla polskiego wymiaru sprawiedliwości, taka sprawa jest jednoznaczna i zerojedynkowa. Kto tworzy sprawiedliwość w tym wymiarze? Pierwszą warstwę: ustawodawca, czyli parlament. Ustawy obrastają ministerialnymi rozporządzeniami, a te zarządzeniami wykonawczymi Komendy Głównej. To właśnie tam planuje się masową grabież obywateli przemielanych na – jak to mawia młodzież – sos. Czyli pieniądze.

Jaś pokręcił głową jeszcze kilka razy, a i Małgosia zarzuciła grzywką, ale funkcjonariusz ds. likwidacji tylko machnął ręką i skwitował: „Panie, to i tak pikuś w porównaniu z prawem skarbowym. Tamci, to mogą z panem zrobić, co im się zachce.”

No i to jest chyba właściwa odpowiedź na pytanie, dlaczego Polska nie działa.

Językiem bardziej dyskursywnym udzielił jej kilka lat temu znany polski gastrocelebryta Robert Makłowicz, stwierdzając: „Państwo polskie jest potwornie opresyjne w sprawach małych i kompletnie papierowe w sprawach wielkich.”

Pan Dobrodziej
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze (wszystkich 3)

Wielim

220 komentarzy

28 sierpień '17

Wielim napisał:

Gorszego chłamu dawno nie czytałem , ledwo co doszedłem do połowy , autor pewnie nienawidzi Polski , niech spróbuję zrobić porównanie z UK , ich "świetna" służba zdrowia i policja na poziomie polskiej straży miejskiej

profil | IP logowane

stanislawski

469 komentarzy

28 sierpień '17

stanislawski napisał:

Świetne!
Co więcej, to się z dobrą zmianą nie zmieni. Będzie tak samo - albo jeszcze gorzej.

profil | IP logowane

karina1234

82 komentarze

28 sierpień '17

karina1234 napisał:

Lol. Malgosia powinna sie cieszyc, ze Jas nie siedzial na jej bagazniku/ramie/kierownicy, tylko mial wlasny rowerek, bo jej portfel moglby bardziej sie uszczuplic. Kiedys z siostra za kolkiem, zablokowal nam sie uklad kierowniczy i skasowalysmy auto brata. Innych uzytkownikow drogi akurat nie bylo ale mialysmy na tyle dwoch znajomych. Kilka dni pozniej przyszla do mnie pani od ubezpieczen z pytaniem czy chcialabym zlozyc sprawe mojej siostrze o wyplate odszkodowania hihi :) Smiesznie nie bylo jak jednemu ze znajomych sie zaswiecily monety w oczach, na szczescie szybko zmienil zdanie. Z siostra sie smialysmy, ze teraz jak kogos bedziemy brac jako pasazera to tylko po podpisaniu zaswiadczenia, ze wsiada na wlasna odpowiedzialnosc :)

profil | IP logowane

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska