Z tym „przeciwko” to, rzecz jasna, feralnie się przejęzyczyłem. Organy ścigania nigdy nie robią niczego wbrew społeczeństwu i takie supozycje godzą w cześć funkcjonariuszy. Tym bardziej że funkcjonariusze robią jedynie to, co każą im przełożeni (a im ich przełożeni). A przełożeni każą zawsze z myślą o dobru i bezpieczeństwie publicznym. Zgodnie z najnowszymi rozkazami londyńska policja, zwana potocznie i sympatycznie Met, podczas karnawału Notting Hill użyje, dla dobra publicznego, oprogramowania do rozpoznawania twarzy. Ma to być pilotażowy projekt, służący przetestowaniu tego typu rozwiązań podczas dużych zgromadzeń publicznych.
Zgromadzenie podczas Notting Hill Carnival, masowej balangi organizowanej przez „społeczność Afro-Karaibską”, jest w istocie duże. Szacuje się, że rokrocznie w karnawale uczestniczy około miliona osób. To największe wyzwanie dla Met, jeśli chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa i porządku w ramach masowych imprez w Londynie. Nic dziwnego, że Met chce powyłapywać łobuzów, zanim ci zaczną rozrabiać. Ale z tego typu technologiami jest jak z brzytwą i małpą: dasz małpie brzytwę i nie wiesz, czy się ogoli czy cię pochlasta.
Mimo wszystko policja i w ogóle wszelkie służby bezpieczeństwa są bardziej przewidywalne niż małpy. Dla tych ostatnich priorytet stanowi, zapewne, dobra zabawa, a dla tych pierwszych (i drugich) – posłuszeństwo, to znaczy bezpieczeństwo publiczne, idące za rączkę z ubezwłasnowolnieniem społecznym. No bo im mniej społeczeństwo ma własnej woli do dyspozycji, tym mniejszą ma możliwość podejmowania decyzji szkodliwych społecznie. Dlatego najlepiej pochlastać wolność osobistą i przemielić jednostki na sterowalną masę – i wtedy będzie spokój.
Ale wszystko we właściwym tempie. Na razie policja, dzięki zastosowaniu nowoczesnej technologii, zamierza wyłapywać osobników, którzy decyzje szkodliwe społecznie już podejmowali w swej niechlubnej przeszłości. Na przykład podczas zeszłorocznego Notting Hill doszło do 45 fizycznych napaści na mundurowych i, oprócz tego, ośmiu opluć (policjanci musieli podobno przyjmować „lekarstwa” w celu zapobieżenia ewentualnym infekcjom – w końcu nie wiadomo, jakim bakcylem potrafi zasiać taki „Afro-Karaibczyk”) oraz 454 aresztowań, które same w sobie nie były szkodliwe społecznie, ale raczej, jeśli wierzyć policji, wynikały z zachowań o takiej szkodliwości.
W każdym razie 45 fizycznych napaści na funkcjonariuszy podczas imprezy o milionowej frekwencji to chyba nie tak dużo. No bo spróbujcie sobie wyobrazić, co by było gdyby ten rozhasany tłumek składał się z polskich kibiców. W dodatku pod pojęcie „napaści na funkcjonariusza” może podpaść zarówno prawy prosty na szczękę, jak i życzliwy klaps w tyłeczek sprezentowany atrakcyjnej policjantce. Jednakowoż napaści fizycznej w żadnej formie nie godzi się usprawiedliwiać – dlatego mundurowi chcą wyłuskiwać z tłumów tych, którzy w przeszłości dawali podobne popisy zuchwałości.
Zgodnie z oświadczeniem Met, „technologia przewiduje jawne wykorzystanie kamer, które będą rejestrować twarze przechodniów i flagować jednostki, które odpowiadają wyglądem osobom znajdującym się w policyjnej bazie danych. Z kolei w bazie danych będą znajdować się osoby, które mają zakaz wstępu na karnawał oraz te poszukiwane przez policję”. No i co, niedobrze?
Zdaniem organizacji zajmujących się ochroną praw obywatelskich – jednak nie. Martha Spurrier, dyrektorka jednego z takich non-govów o nazwie Liberty oświadczyła, że „nie może być zgody na wykorzystanie tej inwazyjnej technologii biometrycznej inwigilacji podczas Notting Hill. Nie ma prawnych podstaw do stosowania narzędzi rozpoznawania twarzy, żadne przepisy nie gwarantują przejrzystości ich wykorzystania, ponadto nie mieliśmy żadnej publicznej lub parlamentarnej debaty na temat tego, czy ta technologia może być zgodna z prawem w warunkach państwa demokratycznego”.
Ha, ha, ha – myślą sobie przełożeni przełożonych policji w reakcji na dictum pani Spurrier. Szczególnie wesoło reagują na wzmianki o państwie demokratycznym, po którego kuluarach ze swadą się poruszają. Jeśli chodzi o mnie, to szczególnie podoba mi się uwaga z komunikatu Met o identyfikacji twarzy osób z zakazem wstępu na taki czy inny teren. Lubie sobie takie rzeczy rzutować na nieodległą przyszłość – i wyobrażać sobie, jak podobne zabawki będą wyglądały za kilka lub kilkanaście lat.
Osoby oflagowane jako rasiści, faszyści, homofobi, szowiniści, ekstremiści itd. będą identyfikowane nie tylko w internecie, ale również w przestrzeni miejskiej. I na podobnej zasadzie, jak Facebook zawiesza im konta, władze miast i państw będą ograniczały im dostęp do miejsc lub usług. A może w ogóle do swobodnego przemieszczania się.
Czasy się zmieniają, idzie nowe! Z uśmiechem do policyjnej kamery witajmy lepszy, bezpieczniejszy świat.
Pan Dobrodziej