Anne Longfield, odpowiedniczka polskiego rzecznika praw dziecka, winą za niepewny los setek tysięcy unijnych dzieci obarcza Brukselę, a nie premier Theresę May. Jej zdaniem to właśnie unijni urzędnicy odpowiadają za to, że dzieci imigrantów z krajów UE cały czas nie są pewne swoich praw po Brexicie w Wielkiej Brytanii.
Zdaniem Longfield, istnieje małe prawdopodobieństwo, że sprawa statusu prawnego tych dzieci zostanie rozwiązana w ciągu najbliższych dwóch lat, podczas rozmów negocjacyjnych między Wielką Brytanią i Brukselą.
Longfield wystosowała list do głównego unijnego negocjatora Michela Barniera, gdzie dość kategorycznie piszę o tym, że Unia Europejska tak poustawiała sobie priorytety, że sprawa dzieci imigrantów z UE jest na szarym końcu. Przypomina też, że sprawa dotyczy ponad 580 tys. dzieci, z których ponad 260 tys. urodziło się na Wyspach.
- Jeśli w ciągu kolejnych dwóch lat sprawa ta nie znajdzie rozstrzygnięcia, to naprawdę trzeba się zacząć martwić o kondycję psychiczną tych dzieci. W każdej z tych rodzin może dojść do skomplikowanych sytuacji kiedy na przykład dzieci dostanę zgodę na brytyjskie obywatelstwo, ale ich rodzice już nie. Biurokracja, papierkowa robota, podania, wnioski, a do tego opłaty - tak może wyglądać sytuacja w wielu imigranckich rodzinach – mówi Anne Longfield.
Małgorzata Słupska, MojaWyspa.co.uk
Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.