Marta Oramus również przywołuje wspomnienie swojej pierwszej pracy, w której jej przełożoną była Polka. - Praca w lokalnym Tesco. Moim menadżerem była Polka. Tak się popisywała, wywyższała, że dwóch Brytyjczyków, którzy pracowali ze mną na tej samej zmianie codziennie zadawało mi pytanie, czy to taki polski zwyczaj, że kiedy Polak awansuje, to codziennie o tym przypomina swoim podwładnym. Było mi za nią wstyd. Polakom czasami przewraca się w głowie, zwłaszcza zwykłym, niezbyt mądrym, kiedy nagle los daruje im lepszą pracę i pieniądze. Nie potrafią udźwignąć takiej sytuacji. Ośmieszają się, wywyższają, robią dużo złego sobie i innym - komentuje Oramus.
Dasz palec...
Rodzina Nowaków podobnie jak wiele innych na Wyspach ma na swoim koncie umożliwienie przyjazdu do Londynu wielu znajomym z Polski. Mówią, że pomagali, bo byli proszeni o pomoc. Kilka lat temu też z takiej pomocy skorzystali. Mąż Aleksandry Nowak w 2000 roku wyemigrował z Polski do Wielkiej Brytanii. Pomógł mu w tym wujek, który od końca lat 80. mieszkał w Londynie. W grupie osób, którym pomagali Nowakowie znaleźli się nie tylko członkowie ich rodziny, ale także znajomi i przyjaciele znajomych. - To takie naturalne, że trzeba pomagać innym w różnych sytuacjach. Tak też wychowujemy swoje dzieci. Gdyby nie mój wuj, nie byłoby mnie pewnie tutaj. Moje życie wyglądałoby inaczej, a dzięki niemu całkiem dobre mi się wiedzie. Dlatego chętnie zgodziliśmy się z żoną aby ściągnąć do Anglii przyjaciół - mówi Tomasz Nowak. Pomoc, którą oferowali Nowakowie polegała w niektórych przypadkach na pożyczaniu pieniędzy, dawaniu kilkutygodniowej nieodpłatnej gościny wraz z wyżywieniem, odbiorze z lotniska, załatwieniu podstawowych formalności, jak: NIN, numer GP, konto w banku, znalezienie pierwszej pracy.
- Zapraszaliśmy, pomagaliśmy, pożyczaliśmy pieniądze. Byliśmy życzliwi, bo jak nie pomóc sąsiadowi z rodzinnej wsi. I nawet nie skończyło się wówczas, gdy staliśmy się łupem dla złodziei, przybyszy z Polski. Tylko ludzie nas nauczyli, ich roszczeniowa postawa, że pomagać nie warto. Im więcej dajesz, po jeszcze więcej ktoś inny wyciąga rękę, traktując pomoc, jak coś, co mu się należy i jeszcze często bywa niezadowolony, bo jego oczekiwania stają się coraz większe. Teraz pomagam tylko chorym, głodnym i biednym. Już nie tym, którzy chcą się dorobić, wybudować dom i kupić lepszy samochód. Im pomagać nie warto - podsumowuje Nowak.
Imiona i nazwiska na prośbę respondentów zostały zmienione.
Małgorzata Bugaj-Martynowska