MojaWyspa.co.uk - Polski Portal Informacyjny w Wielkiej Brytanii. Polish Community in the UK
Polska strona Wielkiej Brytanii

20/03/2017 07:12:00

Felieton: 15-godzinny tydzień pracy

Felieton: 15-godzinny tydzień pracyZredukujmy tydzień pracy o jedną trzecią, wprowadźmy gwarantowany dochód podstawowy  w wysokości 1000 funtów miesięcznie i dajmy sprzątaczkom wyższe uposażenia niż profesorom – to pomysły pewnego młodego holenderskiego „idealisty”, które rozgrzewają wyobraźnię zachodniej lewicy. Obstawiam, że nie są to czcze rojenia i że mają szansę przynajmniej na częściową realizację.
„Mapa świata, która nie uwzględnia utopii, nie jest warta spojrzenia” – stwierdza buńczucznie 28-letni Rutger Bregman, holenderski dziennikarz, były pracownik wyższej uczelni, absolwent historii, a przede wszystkim autor książki „Utopia for Realists”, czyli „Utopia dla realistów”. Jej główne postulaty zaprezentowałem w pierwszym zdaniu niniejszego tekstu.

Pewnie nie brzmią one nierealistycznie dla imigrantów z egzotycznych krajów, którzy przyssali się do dojnego cyca Matki Europy – w końcu dla nich niewiele może się zmienić. Jednak dla osób wychowanych w etosie pracy, np. imigrantów z Europy Środkowo-Wschodniej, ocierają się o urojenie. Ale przecież tych, którzy nie doceniają siły przebicia urojeń, europejska rzeczywistość w ostatnich latach zaskakuje coraz bardziej. Kto jako tako śledzi życie publiczne i postęp Postępu, nie może nie docenić surrealistycznego uroku brukselskiej biurokracji, eurosocjalu, nowomowy czy unijnej polityki imigracyjnej. Jeśli więc zrazu oceniliście propozycje Bregmana jako lewackie tararara bumcykcyk, to – sugeruję – powściągnijcie niedowierzanie i dajcie holenderskiemu wizjonerowi „kredyt zaufania”.

Bregman, jak wynika z jego rozmowy z dziennikarzem „Guardiana” , wypowiada się bardzo autorytatywnie na temat utopii, której stał się rzecznikiem. Powołuje się na historyczne przełomy społeczne, takie jak narodziny demokracji, zniesienie niewolnictwa, równouprawnienie kobiet. Swojego czasu wszystkie z nich były postrzegane jako „utopie”. By przymilić się do zwolenników umiarkowanych opcji światopoglądowych, jednocześnie nie oddalając nadto od lewicy, poszturchuję tę ostatnią za orientację „negatywną”, czyli ogólne bycie przeciwko: cięciom socjalnym, establishmentowi, homofobii, rasizmowi. Bregman oczywiście również jest „przeciwko”, ale wytyka swoim ziomkom brak programu pozytywnego – czyli wizji zmian na lepsze. I z tym (nie)skromnym uzupełnieniem, zawartym w swojej publikacji, melduje się na europejskich „salonach” intelektualnych.

Na razie jeszcze nie zbiera oficjalnego poklasku, ale z pewnością nie grozi mu „hejt”. Tym bardziej że koncepcja gwarantowanego dochodu podstawowego nie jest jego autorskim wymysłem i krąży po lewicowych think tankach od wielu lat – a nawet powoli zagnieżdża się w europejskich ciałach ustawodawczych. Projekty zapewniające wszystkim obywatelom bazową kwotę, wypłacaną niezależenie od ich statusu na rynku pracy, omawia się m.in. w Finlandii i Francji. Tylko, jak w przypadku każdej lewicowej fanaberii, pojawia się pytanie: kto za to wszystko zapłaci? I automatycznie nasuwa się odpowiedź: my wszyscy. Dyskusja dotyczy jedynie szczegółów technicznych tej grabieży – i tu właśnie Bregman ma „ciekawe” przemyślenia.

Na zachętę Holender proponuje orientacyjną kwotę dochodu podstawowego. Miałaby ona wynosić 12 tys. funtów rocznie, czyli ponad 5 tysi na miesiąc, licząc w złotówkach. Nawet dla mieszkańców UK, szczególnie obszarów pozalondyńskich, kasa nie do pogardzenia – tym bardziej że w razie zapotrzebowania będzie można dorobić sobie drugie tyle, pracując na pół etatu. Tylko jak będzie wyglądało pół etatu w nowych warunkach społecznych? No cóż, Bregman sugeruje, że tydzień pracy należy zredukować o mniej więcej 2/3 – wystarczy nam 15-godzinna norma. Jeśli ktoś będzie chciał pracować więcej,  może to robić… nieodpłatnie.

Gdy dziennikarz Guardiana sugeruje, że realizacja tej wizji wymagałaby potężnych obciążeń podatkowych dla klasy średniej (bo bogaci zawsze potrafią skrzętnie ukryć swoje dochody) – stanowisko Bregmana „staje się niejasne”. Holender powołuje się na sondaż, w którym 37 proc. brytyjskich pracowników stwierdziło, że ich stanowisko pracy jest zbędne, bo nie wnosi istotnej wartości dodanej do funkcjonowania firmy czy gospodarki jako takiej. Następnie dodaje, że nie powinniśmy sztucznie utrzymywać podobnych miejsc pracy – na co właściwie można się zgodzić, ale Bregman idzie dalej. Powinniśmy – twierdzi – płacić więcej ludziom wykonującym pracę, której nie lubią, a mniej tym, którzy wykonują obowiązki niedające im satysfakcji. Dla zilustrowania tej tezy Holender przywołuje przykład zawodów sprzątacza i profesora. Ten pierwszy babra się w nieczystościach, co z pewnością nie jest jego hobby, ten drugi – oddaje się swojej pasji. Wniosek jest prosty: płaćmy sprzątaczom więcej niż profesorom!

Jeśli macie wątpliwości, napiszę wyraźnie: to nie jest parafraza ani wyolbrzymienie, Bregman stwierdza właśnie to i stwierdza to serio, uważając, że opracował nową koncepcję sprawiedliwości społecznej. Otóż ta koncepcja bynajmniej nowa nie jest. Pierwsi wpadli na nią bolszewicy, którzy dokonali zbiorowej apoteozy ludu pracującego i zbiorowego pognębienia „inteligencji”. Oszczędzili jedynie „inteligencję techniczną”, która pomagała wznosić kryształowy pałac bloku komunistycznego – do momentu, kiedy pałac ten runął jak stara szopa.

Jednak z tej pożytecznej, choć podlanej krwią milionów ofiar, lekcji historii niezbyt chętnie się uczymy. Idee Lenina, Trockiego i Mao są wiecznie żywe, o czym na bieżąco zaświadczają zachodni intelektualiści oraz tamtejsza klasa polityczna, która sprzedaje chore koncepcje w „zaktualizowanym”, wyintelektualizowanym opakowaniu – by opinia publiczna postrzegała je jako dziwaczną ekstrawagancję, a nie chore koncepcje, którymi w istocie są.

Pomysły Bregmana prawdopodobnie stanowią „balon próbny” wysyłany w świat przez naszych adminów, którzy próbują ustalić, jaką reakcję wzbudzą one wśród opiniotwórców oraz klasy czytającej ze zrozumieniem. Co będzie potem – się zobaczy. Wiadomo tylko, że nic dobrego.

Pan Dobrodziej
Więcej w tym temacie (pełna lista artykułów)

 
Linki sponsorowane
Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz.

Komentarze

Bądź pierwszą osobą, komentującą ten artykuł.

Reklama

dodaj reklamę »Boksy reklamowe

Najczęściej czytane artykuły

        Ogłoszenia

        Reklama


         
        • Copyright © MojaWyspa.co.uk,
        • Tel: 020 3026 6918 Wlk. Brytania,
        • Tel: 0 32 73 90 600 Polska