Polacy nie kryją zdenerwowania i niepokojów związanych ze zmieniająca się sytuacją, która może mieć wpływ na ich przyszłość w UK. Uważają, że Brexit przyniesie niekorzystne zmiany i sytuacja emigrantów ulegnie pogorszeniu. Zdaniem rodzin, które nawet kilkanaście lat temu przeniosły swoje ośrodki życiowe na Wyspy, część Polaków zostanie zmuszona, aby wrócić do Polski. Nie wszyscy jednak deklarują chęć powrotu.
- Emigracja to rodzaj współczesnego niewolnictwa, a nasze życie na Wyspach teraz uzależnione jest od niemalże spojrzenia Theresy May. Czy popatrzy na nas Polaków łaskawym okiem, czy też nie. I czy przyjdzie nam spakować manatki i ruszyć w nieznane. Nie wiem, czy do Polski, tam może nie starczyć dla wszystkich miejsca. Mam 46 lat i marne szanse na znalezienie zatrudnienia w kraju - mówi Tomasz Bednarek, właściciel firmy budowlanej, od 10 lat mieszka i prowadzi biznes na Wyspach Brytyjskich.
Spotkanie w szkole im. Heleny Modrzejewskiej w Londynie z działeczem polonijnym Wiktorem Moszczyńskim.
Bednarek uważa, że oczekiwanie na finał negocjacji związanych z Brexitem jest dla emigrantów z Polski szczególnie niekorzystne. Przeciąganie w czasie, dawanie złudnych nadziei stanowi tylko rodzaj karty przetargowej, bo jego zdaniem kluczowe decyzje zapadły już dawno, a teraz będą tylko stopniowo wdrażane w życie.
- Wszystko po to, aby manipulować opinią publiczną, wyjść z twarzą przed UE i przede wszystkim osiągnąć swój cel - wyzbycia się emigrantów, których utrzymanie jest bardzo kosztowne i których jest za dużo - komentuje Bednarek. Zapytany o plany związane z Brexitem, odpowiada, że nie zamierza opuszczać Wysp, ale nie jest pewien, czy nie zostanie do tego zmuszony, podobnie, jak inni Polacy.
- Nie każą nam wyjechać, nikogo nie wyrzucą, ale utrudnią życie niekorzystnymi dla emigrantów zmianami w prawie, a to wystarczy. Nie potrzeba będzie nikomu mówić, że ma wyjechać, Polacy sami opuszczą swoje Eldorado, bo życie tutaj stanie się trudniejsze, droższe i niewielu z nas będzie na to wszystko stać - dodaje Ewelina Michalak - księgowa, właścicielka firmy kosmetycznej. Michalak dodaje, że większość przybyszy z Polski nie posiada Karty Rezydenta i znaczna część korzysta ze świadczeń socjalnych. - Polacy korzystają ze wsparcia ze strony Państwa, bo mimo tego, że ciężko pracują, nie stać ich na utrzymanie, wynajęcie mieszkania czy domu. Korzystają z benefitów, podobnie, jak inne nacje, również Brytyjczycy - dodaje księgowa wyjaśniając, że ograniczenie wypłacanych świadczeń lub ich likwidacja spowodują, że Polacy będą zmuszeni opuścić Wyspy.
Trudno uwierzyć...
Prawo nie działa wstecz. Ci którzy przenieśli tutaj swoje ośrodki życiowe jeszcze przed referendum, założyli rodziny, mają legalną pracę, konto w banku, NIN, płacą podatki, mają kredyty, prowadzą firmy, a ich dzieci chodzą do brytyjskich szkół mogą jeszcze czuć się bezpieczni. Jednak nie wszyscy Polacy ufają takim zapewnieniom. - Prześladowania Polaków na Wyspach mają miejsce, wystarczy przypomnieć głośne zdarzenia z londyńskich prowincji. To też są skutki zmieniającej się sytuacji wokół Brexitu i niechęci do nas. Koleżanka mojej siostry Ilona pracuje w brytyjskim przedszkolu. Tam spotkał ją niemiły incydent. Jeden z jej wychowanków, zaledwie 3-letni Bryan wiedząc, że jego nauczycielka jest Polką, powiedział do niej: „Mój tato mówi, że jesteście tu niepotrzebni". Ilona była w szoku. Nie może zrezygnować z pracy, zgłosiła incydent swojemu przełożonemu, ale przecież nikt nie będzie w takich warunkach niekorzystnych nam Polakom wywoływał kolejnej burzy. Jednak uważam, że mamy się czego obawiać i nie możemy mieć złudzeń, nie kochają nas tutaj - twierdzi Agata Mazurek, mieszkanka Londynu od ośmiu lat, mama trójki dzieci, zawodowo opiekunka osób starszych.
Na Wyspach Brytyjskich rozpoczął się gorący okres. Nie jest on związany z rozkwitającą wiosną, lecz postanowieniami, które są konsekwencją Brexitu. Jak zmieni się nasze życie po wyjściu UK z Unii?
